maja 25, 2018

Dobrze jest, jak jest

Od ostatnich wspominek minęło ponad dwa miesiące. Żaliłam się, że brak mi swobody w podejmowaniu decyzji, że każdy naciska, że rodzina chciałaby ułożyć moje życie po swojemu. Tym razem powiedziałam "nie". Mama była zła prawie przez miesiąc, a babcia straciła wiarę w swoją ukochaną wnuczkę, ale było warto. Jestem szczęśliwa.


Wszyscy oswoili się z nową sytuacją i już chyba mogę przyznać, że jest ok. Największym sukcesem jest dla mnie aprobata mamy. Mogłam mieć jedynie nadzieję, że tak szybko pogodzi się z moją wyprowadzką, a jednak nie była to nadzieja złudna. Już o wiele spokojniej mogę odwiedzać swój dom i nie boję się, że opuszczę go z krzykiem, albo w ciężkim do zniesienia milczeniu. Jest dobrze i to mi wystarczy.

Ostatnio nabyłam tendencję do robienia tego, czego nie trzeba. Łatwo zaplanować sobie czas, ale gorzej ów plan utrzymać. Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz czuję się rozżalona tym, że zamiast poświecić się obowiązkom, siedzę bezczynnie i kontempluję. Właściwie to nie mam czego żałować. Jestem tak spragniona słońca, iż potrafię godzinami wystawiać twarz ku ciepłym złocistym promieniom, a rozmyślać też mam o czym. Ostatnio moja głowa jest pełna nieuchwytnych myśli. Jest kilka spraw do których muszę przywyknąć, jest kilka rzeczy, które muszę ułożyć sobie na nowo. Jednego jednak jestem pewna. Podjęłam najlepszą decyzję w swoim życiu.

Może nasze życie nie jest do końca usłane różami. Zdarzyło nam się kłócić, sprzeczać i nie odzywać się do siebie przez pół dnia, ale obydwoje chcemy w takich sytuacjach znaleźć rozwiązanie. Kiedy jestem rozemocjonowana płaczę i krzyczę na przemian. I nie zamierzam łzami wywołać litości, ani krzykiem kogoś przywoływać go do porządku, ale w ten sposób zwyczajnie wychodzą ze mnie emocje. Czasem trzeba mnie po prostu uciszyć. Zazwyczaj jednak się razem nudzimy i ja to tak cholernie lubię! Taki wewnętrzny spokój i ciszę. Stabilność i brak wielkich zmartwień. Pewność co do drugiej osoby i zero ekscesów. Czasem niespodziewanie wyskoczymy na pizzę. Czasem zmarnujemy wieczór z dobrym serialem i ulubionym piwem. Czasem można sobie pozwolić.
Może nasze poranki nie przypominają Miracle Morning, ale jest w nich pewien urok. Nie budzę się codziennie rano wyspana i w pełni sił na kolejny dzień. Właściwie rzadko kiedy tak się budzę. Na ogół mam okropny problem ze wstawaniem i brak sił, żeby z nim walczyć. Otworzenie oczu i zwleczenie się z łóżka to dla mnie katorga. Zanim w ogóle wstanę muszę odleżeć swoje. A kiedy już wstanę, wcale nie jest lepiej. Z rana nie dopisuje mi apetyt. Staram się chociaż wypić szklankę wody z cytryną, ale usilnie nie wchodzi mi to w nawyk. Zamiast tego robię kawę i jem słodkie babeczki, choć nie powinnam. Zdarza nam się zasiedzieć na tarasie. Nie ma nic przyjemniejszego z rana niż milusi szlafrok, ciepłe promienie słońca otulające moją twarz i wszechogarniająca cisza. On zazwyczaj czyta. Ja zazwyczaj myślę.

Fusy w filiżance kawy są znakiem, iż czas brać się do pracy, ale zazwyczaj coś zawsze wypada. Fajnie jest robić razem zakupy, ale dobrze jest też je robić samemu, wiedząc jak on tego nie znosi. Fajnie jest razem przygotowywać posiłek. Fajnie jest razem dzielić się domowymi obowiązkami i międzyczasie puścić mu buziaka, albo przytulić się tak po prostu. Kiedy już naprawdę nie ma nic innego do zrobienia, przychodzi czas na pracę i jak zwykle nie zdążę odhaczyć wszystkiego, co sobie zaplanowałam. Maj był z pewnością czasem nauki niemieckiego. Poświeciłam na to ponad połowę miesiąca. Z pozostałych planów nie jestem już tak zadowolona i już teraz wiem, że nie będę miała kiedy tego nadrobić. Czuję niedosyt. Trudno. Zamiast rozpaczać, muszę spojrzeć w przód na to co jeszcze przede mną. A przede mną bardzo dużo pracy.

Ostatni czas był też obfity w imprezy. Wraz z początkiem miesiąca zaczęły się Juwenalia, a wiec trzy noce koncertów. Jak dla mnie bomba. Na wszystko trzeba mieć czas, także na to żeby się wyskakać pod sceną. Były koncerty skoczne i wesołe (Chwytak. Sławomir) Były koncerty dosyć nużące (Kult) Były koncerty prawdziwych gwiazd (Beata i BAJM). Wszystkie inne nie mój gust, choć troszkę żałuję, że tym razem odpuściłam występ Enej. Poza głośnymi wydarzeniami maj był również obfity w wydarzenia rodzinne. Trzy komunie. Na każdej obecność obowiązkowa, bo troje najbliższych kuzynów. No i oczywiście grille i ogniska. To chyba podstawa dobrej majówki, a my tak swoją zaczęliśmy już w kwietniu w towarzystwie znajomych (jeszcze) z liceum Dejwa. Trochę zazdroszczę mu takich kumpli. Moje paczki rozleciały się już dawno temu i teraz, poza kilkoma znajomościami, właściwie nie mam koleżanek. Na palcach jednej ręki mogę wymienić osoby, na które mogę liczyć, ale też nie zawsze i nie w każdej sytuacji. Zresztą nie oczekuję tego od nikogo. Dobrze jest jak jest. Dobrze, że czasem złapiemy się gdzieś w drodze i zamienimy kilka zdań. Dobrze, że możemy się sobie wyżalić i wypłakać chociażby wisząc godzinami na telefonie. Dobrze, że możemy (rzadko, bo rzadko) spędzić wieczór na plotach przy winie. Dobrze, że odpisujemy sobie na listy i dobrze, że wychodzimy razem na kawę. Dobrze jest jak jest.
Wracając jednak do tematu... Grill nie był do końca udany. Dziewczyny się nakręciły i posprzeczały z chłopakami, a ja zaliczyłam pierwszego kaca mordercę i postanowiłam, że od teraz tylko piwo - wyjątkiem były Juwenalia. Padło też hasło, że jak tak mają wyglądać te imprezy, to następnym razem niech chłopcy bawią się sami. Tak też zrobili.

Jestem wdzięczna Bogu za takiego faceta, z którym mi dobrze w każdej sytuacji. Taki wprost do tańca i do różańca, bo i bawić się razem umiemy i wspólna monotonna codzienność też się przyjemnie toczy powolutku do przodu. Fajnie jest wskoczyć mu na barana, szalenie całować i wypić za nasze zdrowie. Fajnie też razem pracować. Zasypiać. Planować wspólną przyszłość.

Chciałabym mieć więcej czasu na wszystko. Brakuje mi wieczorów z książką, weny na pisanie i chęci do fotografowania. Mam ochotę na dziką imprezę w klubie, ale resztę dzisiejszego wieczoru spędzę z fiszkami.
Dobrze jest, jak jest.

37 komentarzy:

  1. Jedyne co im teraz możesz pokazywać, to że podjęłaś dobrą dla siebie decyzję i jesteś szczęśliwa. To może być motorem napędowym do uzyskania harmonii w domu.

    Uważaj na siebie, bo to co piszesz jest niebezpieczne. Ja nigdy nie miałam kłopotów ze wstawaniem, a od kiedy siedzę na emigracji, też swoje muszę odleżeć. Zadałam sobie pytanie – ale co się stało?
    Ja po prostu nie mam po co rano wstać. Powoli pomimo udanego związku, zaczęła wdawać się beznadziejność ogólnie w życiu moim. Bałam się bardzo, że zaczyna się depresja spowodowana niemożnością zaaklimatyzowania się w nowym kraju... i to była słuszna obawa. Teraz walczę o każdy dzień, wymyślam sobie jakąś robotę, żeby mieć po co wstać, ale to nie zawsze pomagało.

    Dziś jest o wiele lepiej, bo znalazłam sobie remedium, które mnie uskrzydla. Życzę Ci żebyś Ty znalazła własne i nabrała chęci do wstawania i ogólnie do wszystkiego. Kontemplowanie nie jest niczym złym, póki nie staje się nagminne, a potem z czasem nawet dołujące.

    Nie wpychaj sobie babeczek :P Omijaj śniadania, jeśli czujesz, że tak jest dla Ciebie lepiej i nie przejmuj się wtedy tym, co mówią dietetycy o "najważniejszym" posiłku dnia. Ważne jest to, jak się Ty z tym czujesz. Nie jedz na siłę.

    Heh, w naszym związku oboje nie znosimy zakupów ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Samo życie, brak czasu na wszystko doskwiera chyba nam wszystkim, ale lenistwo to tez ludzka rzecz. Oglądanie serialu i powolne piwko to nie jest marnowanie czasu, to relaks:-)
    Podobno, jeśli potrafi się z druga połówką milczeć, to jest dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  3. I to jest chyba przepis na szczęście. Doceniać codzienność i to co się ma. Jeśli tak czujesz, to podjęłaś słuszną decyzję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny wpis! :) Taki pełen szczęścia i wiary w to, że to co robisz jest dobre. I jest :)
    Bardzo przyjemnie czytało mi się o imprezach, choć to nie mój klimat. A najprzyjemniej przeczytany był ostatni akapit, ten na zakończenie, bo nie jestem jedyna, która siedzi z fiszkami i się uczy :D
    Wiem, słabe pocieszenie, ale już niedługo wakacje ;)
    Byle do przodu!

    Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę jeszcze więcej dobrego i miłości ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Należy doceniać to co się ma, a nie ma nic cenniejszego niż bliskość i zrozumienie drugiej połowy.
    Z dobrą organizacją czasu przyjdzie nawet czas na książkę. :-)
    Fajnie jest też mieć czas tylko dla siebie, na swoje własne przemyślenia, pod warunkiem, że nie zaczynają się one przeradzać w lęki i obawy przed przeżyciem życia w taki sposób, jaki nam odpowiada. Tylko nam, a nie wszystkim innym wokół nas.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że czujesz, że podjęłaś dobrą decyzję! Życzę szczęścia, siły i tego, żeby jak najwięcej poranków było rozpoczynanych z uśmiechem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lepiej nie robić czegoś wbrew sobie. Kiedyś trzeba się wyprowadzić z domu rodzinnego i rodzice po prostu muszą to zaakceptować. Będzie im ciężko, tobie też wcale nie łatwiej, ale w końcu wszyscy się przyzwyczają. Mamy Internet, mamy telefony, dawniej tego nie było i ludzie znosili rozłąkę. Sporo się działo, fajnie, odzyskasz te chęci, też to przerabiam co jakiś czas. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja ostatnio również zanim wstanę musze odlezec swoje...
    Dla mniej maj zapowiadal się megafajnie a ostatnio trochę się popsuło.
    Ciesze się że udało ci się postawić na swoim ☺
    Bliscy w końcu w pełni zaakceptuja twoją decyzję ☺
    Pozdrawiam
    Lili

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobrze, że powiedziałaś nie. To twoje życie, nikt go za ciebie nie przeżyje. Super, że jesteś teraz szczęśliwa! O to w życiu chodzi :)
    Zapraszam! www.zuzu-zuzannaxx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie ma co ulegać presji innych, w końcu nikt z nich za Ciebie życia nie przeżyje ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. super napisane :) zostaję tu z Tobą na dłużej i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Trzeba żyć tak, jak czujemy, że chcemy. Nie ma sensu ulegać presjom, choć to w praktyce trudne. Tak jak powiedzenie dobrze jest jak jest

    OdpowiedzUsuń
  13. U mnie również bardzo szybko pogodzili się z moim decyzjami a ja nabrałam pewności, że jeżeli czegoś chcę muszę do tego dążyć. To prawda, że obecność osoby, której w pełni ufamy jest bardzo kojąca! Cieszę się, że relacje Ci się ułożyły. Kiedy czytałam Twój wpis dostrzegłam kilka podobieństw. W podobny sposób rozładowujemy emocje, no i ja też mam okropny problem z wstawaniem, jednocześnie lubię wstać wcześniej, by nie marnować dnia - no i takie są właśnie kobiety. Haha :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Kochana!
    Początki życia dorosłego człowieka, to nie "bajka", ale wszystko zdobywane samemu jest naj...
    Ja bardzo wcześnie wyprowadziłam się z domu rodzinnego, tak zawsze chciałam.
    Z mężem zaczynaliśmy skromne życie, a teraz powoli jest cudnie, bo dzieci dorosłe, samodzielne, mądre i decyzje podejmują rozsądne.
    Powodzenia bzyczę:)


    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo dziękuję za wizytę u mnie ;*

    Dopiero zaczynam się tutaj rozglądać. Pachnie mi tutaj miłością - najważniejsze jest to, aby być sobą w związku i czuć się dobrze przy drugiej osobie. Widzę, że ty to osiągnęłaś i życzę Tobie (wam) samych dobrych chwil oraz przede wszystkim cierpliwości i zrozumienia przy złych. Ja nienawidzę wstawać rano... serio. Jestem w tym tak kiepska, że aż strach. Wczoraj właśnie pokłóciłam się o to z chłopakiem. On jest rannym ptaszkiem, ja... no cóż, niezbyt :Di coś czuję, że będziemy się o to kłócić za kolejne kilka wspólnych lat, jak to mamy do teraz w zwyczaju, a już prawie cztery wspólne lata mamy za sobą :) Wieczór z książką to jest to <3

    Serdecznie pozdrawiam i zostaję u Ciebie na dłużej!
    Książkowa Przystań

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie za bardzo znam Twoją sytuację więc ciężko mi coś napisać, ale mogę chociaż tyle: trzymaj się i niech się wszystko, nawet jeśli powoli to konsekwentnie poukłada i powodzenia w znalezieniu większej ilości czasu. :>

    OdpowiedzUsuń
  17. Cieszę się, że jako tako ci się ułożyło, najważniejsza jest przecież aprobata rodziców. Mnie czeka to za kilka miesięcy i czuję, że u mnie tak łatwo nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
  18. Najważniejsze, że jesteś szcześliwa i zadowolona z wyboru :)
    Dobrze, że rodzina już zaakceptowała i pogodziła się z tym, że się wyprowadziłaś.

    Ja mojego Sebka nauczyłam leżeć zanim się wstanie, bo on miał taki zwyczaj, że od razu jak tylko budzik zadzwonił to on się podnosił (normalnie jak robot), ja tak nie potrafiłam i strasznie mnie to irytowało, ale na szczęście porozmawialiśmy i Sebek poszedł na kompromis i teraz ustawiamy dwa budziki i możemy sobie jeszcze poleżeć i się poprzytulać zanim wstaniemy.

    OdpowiedzUsuń
  19. Dobrze być zgodnym z samym sobą i mimo, że jest to pewnie bardzo trudne, to nie patrzeć co myślą o tym inni lub co gorsza robić to co oni chcą. Czasem człowiek musi podejmować decyzję, które nie wszystkim się podobają, ale jak tu dogodzić wszystkim, jak tak wielu ludzi jest na świecie? ;)
    Myślę, że wszystkim brakuje czasu, to na czytanie, spanie czy odpoczywanie, no cóż, jeszcze nikt nie wymyślił sposobu na rozciągnięcie doby. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Czasem trzeba tupnąć nogą i postawić na swoim. Cieszę się, że Ci się ułożyło wszystko:)
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Trzeba doceniać proste chwile :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Grunt to być usatysfakcjonowanym :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Czasami warto zaryzykować i być szczęśliwym..Mimo wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  24. Przepiękny wpis :)
    Zapraszam na nowy post :)
    www.stylishmegg.pl/2018/05/rozowy-weniany-sweter.html

    OdpowiedzUsuń
  25. Wyprowadzka to trudny moment, ale jeden z najważniejszych. Bez wprowadzenia gruntownej zmiany, nie zmienimy swojego życia.

    OdpowiedzUsuń
  26. Cieszę się, że wszystko się układa i że wszyscy powoli przyzwyczajają się do aktualnego stanu rzeczy i przechodzą nad tym do porządku dziennego, że jest dobrze jak jest teraz. Oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Jestem z Ciebie dumna. Każdy ma prawo przeżyć swoje życie po swojemu, choć wiem jak trudno sprzeciwić się bliskim. Sama kiedyś żyłam pod dyktando wszystkim, ale kilka razy się postawiłam i było lepiej, niż przypuszczałam :) Najważniejsze, że jesteś szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń
  28. Zgadza się, chociaż u mnie jak na razie na horyzoncie (w ten weekend) jedno zaliczenie, a potem w czerwcu dopiero egzamin. Czyli ogólnie mówiąc wiele do zrobienia nie ma, choć i tak będę musiał przysiąść nad tym wszystkim.

    :) Ja też od czerwca przestaję być studentem, wystarczy już chłonięcia wiedzy.

    Jechało się w obie strony dość dobrze, choć przewężenia dawały do wiwatu nieco.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  29. Czyli z rodzicami się ułożyło :) Trzeba kiedyś przeciąć pępowinę i zacząć żyć po swojemu, a błędy przyjmować na swoje konto :) Co nie znaczy, że nie kocha się rodziców :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Na wstawanie raczej nic nie poradzę, bo często mam podobny problem. No chyba, że muszę się czegoś uczyć, to najwcześniej potrafię wstać o 6. Za to jak nie mam takiej sytuacji, nawet nie wstaję późno, ale strasznie się grzebię ze wszystkim i to co powinno mi zająć godzinę, zajmuje mi dwie. Ja też powinnam wypić rano szklankę wody, ale znowu powróciłam do codziennego picia kawy. Czasem brakuje mi powiedzenia takiego "dobrze jest jak jest". Zamiast tego chce, zeby było lepiej, wymagam nie wiadomo czego, choć tak na prawdę przecież to do niczego nie prowadzi. To, że już pogodziłaś się z rodzina, a oni zaakceptowali swoją decyzję, to już duży krok. Również nie utrzymuję kontaktu z ludźmi ze szkoły i szczerze mówiąc nie brakuje mi tego. Jest tylko jedna osoba, z którą dalej rozmawiam, a nawet się przyjaźnię. Ja z kolei mogłabym powiedzieć, że zazdroszczę parom, które mieszkają niedaleko siebie i nie muszą dojeżdżać 80 km...ale dobrze jest jak jest. Mimo, że grill nie był idealny, fajnie, że zaczęły się u was ogniska i wspólne spotkania. Na kaca polecam wypicie wody przed położeniem się spać ;) Pomaga, serio. Wystarczy na siłę wypić tyle wody ile możesz. Wszystko dlatego, że kac powoduje, że mózg jest odwodniony, więc trzeba go po prostu nawodnić, ale picie wody rano już podobno nie pomaga.

    Te juwenalia były genialne! Enej właśnie najbardziej mi się podobał, ale KSU też było super. Tego drugiego zespołu po prostu słucham i pewnie dlatego mi się tak podobał. Po Kulcie spodziewałam się czegoś lepszego i po prostu się zawiodłam. Ty nie byłaś na Eneju, ja z kolei w zeszłym roku żałowałam, że nie byłam na Wilkach, no cóż...takie życie. Za to w tym roku spełniłam swoje marzenie. Tłum mnie niósł w górze! Serio, powiedziałam nowo poznanemu znajomemu, ze zawsze chciałam być tak niesiona. Podszedł ze mną bliżej sceny i mówił "chłopaki góra", a oni wnieśli mnie na samą górę i przenosili z rąk do rąk. Fajne uczucie, polecam :D

    OdpowiedzUsuń
  31. Czasami warto postawić na swoim pomimo iż możemy się swoim wyborem komuś narazić. Dobrze, że jesteś zadowolona :) Pozdrawiam ♥
    wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  32. Bardzo dobry wpis... przebija z niego wiele emocji, ale przede wszystkim Twoja ogromna dojrzałość ! Życzę jak najwięcej szczęścia...

    OdpowiedzUsuń
  33. Niestety, ale wielu rodziców ma przeświadczenie że skoro jesteśmy ich dziećmi to mogą za nas decydować we wszystkich najważniejszych aspektach życia, ale to nie prawda i trzeba im to po prostu uświadomić. Nie jest to jednak bunt - buntować może się niesforny nastolatek, natomiast kiedy dorosła osoba dokonuje jakiejś decyzji to należy ją po prostu uszanować. Szkoda, że w momencie gdy Ty podjęłaś swoją, to rodzina zachowała się jak zachowała pokazując fochy niczym małe dziecko, ale super że się nie ugięłaś! :)

    Sakurakotoo ❀ ❀ ❀

    OdpowiedzUsuń
  34. Moja mama to się nie mogła doczekać, aż się wyprowadzimy :D

    OdpowiedzUsuń

A jakie jest Twoje zdanie na ten temat?
Podziel się ze mną swoją opinią, a nie linkami do Twojego bloga. Jeśli będę chciała, sama tam trafię.