lipca 15, 2019

Pół roku za nami - co z postanowieniami?

Tęsknię za blogiem. Czasami wchodzę tu kilka razy dziennie, podziwiam to, co do tej pory udało mi się stworzyć, czytam Wasze wypowiedzi i jestem dumna z tego, co tutaj razem zrobiliśmy, bo odwaliliśmy kawał dobrej roboty. Tęsknię i czasem otwieram pustą stronę, żeby napisać parę słów, ale zaraz potem ją zamykam, gdyż nie wiem, co po takim czasie mogłabym przekazać. W głowie mam masę pomysłów, ale żaden nie wydaje się odpowiedni. 

Wracam więc z podsumowaniem minionego półrocza. Dobra, wiem, że mamy już połowę lipca i trochę się spóźniłam, ale lepiej później niż wcale, prawda? Początkiem roku miałam masę planów, celów i aspiracji. Niektóre z nich udało mi się już zrealizować, nad kilkoma stale pracuję, inne zostały zweryfikowane przez życie i chcąc nie chcąc zeszły na dalszy plan. 

Teraz w każdym razie jestem już starsza i mądrzejsza o kolejne pół roku. Znajduję się właśnie w fascynującym momencie mojego życia. Dużo się dzieje: złego i dobrego, więc myślę, że to odpowiednia pora, by poukładać sobie to wszystko w głowie oraz odświeżyć podjęte inicjatywy.   



Piszę ten post…

w poniedziałkowe przedpołudnie. Jest słoneczny dzień, za oknem ćwierkają ptaki. Ja siedzę w jadalni domu mojego męża i popijam pierwszą kawę. Uwielbiam to miejsce. Jest idealne do pracy. Kawę z nowego ekspresu też polubiłam. Na filiżance odbija się moja malinowa szminka. Kupiłam ją z myślą o zbliżającym się przyjęciu weselnym kuzynki męża. Szminkę też polubiłam. 

Czuję się…

dziwnie podekscytowana. Ekscytacja... to uczucie towarzyszy mi nieprzerwanie od jakiegoś czasu, a ja dopiero niedawno zdałam sobie z tego sprawę. Ekscytuje mnie każdy dzień, chociaż niczym szczególnym się nie wyróżnia. Ekscytowała mnie nowa praca, która okazała się niewypałem. Ekscytowali mnie nowo poznani ludzie, którzy w większości stali się mi bliscy. Ekscytowało mnie życie, nowe problemy, które wolę raczej nazywać wyzwaniami. Ekscytowała mnie każda kolejna przeczytana książka, chociaż do niedawna było ich niewiele. Ekscytowała mnie długa podróż do domu. Ekscytowało mnie pierwsze spotkanie z rodziną po pięciu miesiacąch rozłąki. Teraz czuję ekscytację wolnością, której zostało mi jeszcze dwa tygodnie. Czuję ekscytację zakupami, na które mogłam sobie pozwolić. Czuję ekscytację na zbliżające się przyjęcie weselne. Już tak dawno nie byłam na żadnym weselu! Ekscytuje mnie wizja powrotu za granicę, nowe mieszkanie, większe możliwości w nowej pracy.

Jestem wdzięczna za…

męża, który jest mi najbliższym człowiekiem na ziemi. Bez niego moje życie byłoby znacznie mniej wyraziste, pozbawione wszelkich kolorów i blasku. Na dzień dzisiejszy nie umiem sobie wyobrazić sensu życia bez niego. Właściwie to nawet nie staram się tego sobie wyobrażać, bo on mi ten sens nadaje. Może nie jest centrum mojego wszechświata, ale są nimi wartości, które razem wyznajemy i współtworzymy. Mój mąż całkowicie i szczelnie wypełnia wszelkie luki w moim życiu, dając mi tym samym poczucie troski i bezpieczeństwa. Kiedy tego potrzebuję, daje mi przestrzeń, więcej oddechu. Ale jest też wymagający w stosunku do mnie, dzięki czemu mam świadomość, że ja też jestem mu  potrzebna.  
  
rodzinę, bo chociaż czasem mnie wkurza, to kocham tych ludzi ponad wszystko. Nikt z nas nie jest idealny. Ani oni, ani ja. Czasem nawet odnoszę wrażenie, że odziedziczyłam po rodzicach ich najgorsze cechy, że jestem skupiskiem ich słabości, ale dzięki tym przywarom wykształciły się we mnie również pozytywne cechy charakteru. Jestem płaczliwa jak moja mama. Płaczę, kiedy się denerwuję, kiedy mam zły humor i kiedy coś mnie wzrusza. Z tej płaczliwości wykształciła się we mnie wrażliwość, której całkiem niedawno nie dane mi było doświadczyć. Mama jest wybuchowa i ja też jestem, ale dzięki temu umiem szczerze powiedzieć, co myślę. Tata przekazał mi powściągliwość. Zawsze był skromnym człowiekiem, trochę wycofanym. Te cechy zakrawają o brak pewności siebie, a przynajmniej ja to tak kiedyś postrzegałam. Ale tacie nie brakuje pewności siebie. To mi jej brakowało. Teraz już wiem, że tata jest zwyczajnie spokojnym i cichym człowiekiem, ma dystans do pewnych spraw i nigdy nie daje się wyprowadzić z równowagi. Ja tego dystansu się dopiero uczę.

przyjaciół tych starych i wiernych, tych nowo poznanych i tych odzyskanych. Może każdy z nich jest inny, może nie dogadujemy się bez słów i może widujemy się raz na ruski rok, ale to już nie te same przyjaźnie, które znakowało się bransoletkami z ćwiartkami serca, na których jedna osoba miała wyryte "BEST", druga "FRIENDS", a trzecia "FOREVER". Chyba trochę dojrzeliśmy. Razem z nami dojrzała nasza relacja. Przyjaciele to dla mnie osoby, którym ufam, ale nie bezgranicznie. Nie wymagam od nich lojalności ani tego, że będą przy mnie, kiedy tylko będę tego potrzebować. Każdy z nas ma swoje życie, ale mimo to ciągnie nas do siebie. Od czasu do czasu ktoś zapyta, co słychać? Ktoś inny zaprosi do siebie na wieczór. Inny uwzględni mnie w swoich planach. Przyjaciele to ludzie, z którymi ciężko się rozstać, jak już się z nimi spotkam. To osoby, przy których nie boję się palnąć niczego głupiego, nawet po kieliszku wina. To osoby, które są chętne spontanicznie gdzieś wyskoczyć, zaszaleć, pomóc w wyborze sukienki, albo po prostu zadzwonić i zapytać "co u ciebie słychać"?    

duchowego przewodnika, którego poznałam zeszłego lata. To niesamowita, pełna ciepła, zdrowego podejścia do życia i ogromenej wiedzy osoba, która w prosty, ludzki sposób tłumaczy ludziom Słowo Boże. Mowa tu o zakonniku. Ów gość prowadził w tamtym roku nauki przedmałżeńskie, na które chodziłam. Te trzy dni, które spędziłam w kościelnej salce, były jednym z lepszych życiowych doświadczeń, jakie do tej pory przeżyłam. Od tego czasu, kiedy tylko mogę uczęszczam na msze święte prowadzone przez tego zakonnika i po każdej z nich wychodzę podbudowana na duchu, pełniejsza, pewniejsza swojej roli i jakiegoś głębszego sensu.  

Pracuję nad…

sobą i swoim zdrowym podejściem życia. Zdarza mi się zapominać o Slow Life, daję się ponieść presji czasu i gnam z kolejnymi planami na złamanie karku. A to przecież nie o to chodzi. Ciągle sobie powtarzam, że nasze plany, cele, marzenia mają ubogacać nasze życie, a nie nam je zabierać. Ciągle muszę walczyć z nawracającym pragnieniem parcia do przodu. Zatrzymuję się wtedy w miejscu, siadam, biorę do ręki książkę i czytam, aż mi przejdzie.  


Cieszę się i czekam na…

nową pracę w Niemczech. Po pięciu miesiącach stresu i bardzo niepewnej sytuacj zrezygnowaliśmy z pracy w agencji, ale nasze starania nie poszły na marne. Szef firmy (nie mylić z agencją, która jest tylko podwykonawcą) dostrzegł nas i tego samego dnia, kiedy my złożyliśmy wypowiedzenie agencji, on dał nam propozycję pracy. Aktualnie jestem co prawda bezrobotna, ale początkiem sierpnia zaczynam pracę w tym samym miejscu, ale na innych zasadach. Oby tym razem obyło się bez przykrych niespodzianek i rozczarowań. 


Chciałabym…

maksymalnie wykorzystać urlop i czas wolny. Staram się odpocząć w sposób trochę mniej aktywny niż zazwyczaj. Późno wstaję, dużo czytam, wieczorami oglądam seriale. Do tej pory pogoda raczej nie dopisywała, ale kiedy tylko zrobi się cieplej, będę chciała posiedzieć w ogrodzie i nacieszyć się słońcem. Może wezmę rower i ruszę w drogę przed siebie? Do zrobienia mam jeszcze małe odzieżowe zakupy, coby strój na wesele stał się kompletny. Muszę odwiedzić krawcową ciocię i dopiąć wszystkie poprawki na ostatni guzik. Przede mną kilka kumpelskich spotkań no i wesele! 


Czytam…

aktualnie trochę więcej niż przez ostanie pół roku. Kilka dni temu skończyłam It the end with us Colleen Hoover i muszę przyznać, że ta książka wywarła na mnie dobre wrażenie. Lubię, kiedy fabuła angażuje mnie emocjonalnie w to, co się dzieje pomiędzy bohaterami, a tu tak właśnie było. To był trzeci tytuł Hoover, po jaki sięgnęłam i zdecydowanie bardziej na plus, niżeli Hopeless i Losing Hope.

Aktualnie czytam Lirogon autorstwa Cecelii Ahern. Jestem już w połowie, ale ta powieść, choć piękna, angażuje mnie znacznie mniej w opisane wydarzenia. Czytając, jestem bierna, a to znaczy, że szybciej zapomnę o tej książce, niż ją przeczytam. Mimo wszystko chcę ją dokończyć. Może akurat za moment fabuła nabierze tempa i niespodziewanie mnie zaskoczy? Oby!


Cele, które udało mi się do tej pory zrealizować:

Nowa praca 
W tym roku to będzie już moja druga nowa praca, więc to wyzwanie uważam za zrealizowane. Generalnie pomimo trudności, z jakimi musieliśmy się zmierzyć, myślę, że wyszliśmy z tej sytuacji znacznie lepiej, niż można się było spodziewać. W planie mieliśmy wyjazd z innej agencji w całkowicie nowe miejsce, jednak wracamy na stare śmieci. I dobrze. Praca jest super, mamy tam już fajnych, sprawdzonych ludzi, więc zawsze to raźniej.   

Zapuścić włosy
Zapuściłam je mniej więcej w okolice zapięcia stanika i już mam ich dość. Po weselu, kiedy już moje loki się rozprostują, koniecznie muszę odwiedzić fryzjera!

Zaszaleć na zakupach w Primarku 
Zaszalałam i to nie raz. W dodatku coś czuję, że na tym się nie skończy. Primark to w porównaniu do innych sklepów z odzieżą dosyć tanie rozwiązanie. Zazwyczaj po wypłacie szłam wydać trochę pieniędzy, ale raczej nie puszczałam wodzy fantazji. Kupowałam rzeczy, których naprawdę potrzebowałam, albo takich, których zamierzałam używać. 

Pić dużo wody 
Piłam i piję nadal. Woda coraz bardziej wchodzi mi w nawyk, z czego niezmiernie się cieszę! 


Tutaj znajdziecie moje 19 planów na 2019 rok. Prawdopodobnie kolejne podsumowanie będzie bogadsze o więcej punktów z tej listy. Trzymajcie kciuki!


40 komentarzy:

  1. Widzę, że sporo celi już spełniłaś, i dobrze, tak trzymaj! :) Ciekawy pomysł na post :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, że znalazłaś chwilę, by napisać parę słów na blogu. ;) Dobrze jest czytać, że udało Ci się zrealizować już tyle zamierzeń. Życzę Ci powodzenia we wcielaniu w życie kolejnych. ;) Też chciałabym kiedyś wybrać się na zakupy do Primarka. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Głębokie rozważania. Życie przyniosło swoje natchnienie, to brzmi troszkę jak rachunek sumienia w takim oględniejszym znaczeniu. Ciekawe jakie będą tego żniwa.
    Przypomniało mi się, jak pewnego dnia wyprowadzona z równowagi (po raz kolejny) przez włosy (miałam do pasa), ścięłam je sama całkiem na krótko. I odkryłam nowy talent. Teraz strzygę siebie i męża i naprawdę ładnie to wychodzi. Jestem w szoku do tej pory, ile nerwy z człowieka mogą wydobyć. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie można powiedzieć, że tak to właśnie traktuję - jako taki mój osobisty rachunek sumienia.
      Też kiedyś sama podcinałam sobie włosy, ale w przeciwieństwie do Ciebie nie mam do tego talentu...

      Usuń
  4. W pierwszej chwilii, cieszę się że udało Ci się znaleźć nową pracę-prawdę mówiąc(pisząc ) cały czas zastanawiałam się jak Ci się to tam poukladało.
    Widzę że sporo celi zrealizowałaś-u mnie w sumie podobnie 😉
    Jeśli chodzi o charakter to jesteś moim przeciwieństwem-ja bardzo rzadko płacze, duszę wszystko w sobie.
    Kończąc życzę Ci powodzenia;jak i w pracy ,w realizacji kolejnych celów no i prywatnie 😀
    Pozdrawiam
    Lili

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kiedyś byłam typem, który wszelkie emocje tłamsił w głębi siebie. Właściwie to było całkiem fajne, ale w którymś momencie coś we mnie pękło i moje podejście do osobistych emocji całkiem się odmieniło. Teraz bardzo często wylewam żale, nie wiem czy zawsze słusznie...

      Usuń
  5. też staram się dużo pić! ja akurat realizuję postanowienie ograniczenia plastiku i przerzuciłam się na butelkę filtrującą i dzbanek z filtrem ;)
    BLOG
    YOUTUBE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim domu też jest dzbanek z filtrem, ale taka przefiltrowana woda nie do końca mi smakuje :/ Inna sprawa, że dotychczas używałam filtrów, które pozbawiały wodę z jakichkolwiek minerałów. Teraz są podobno takie filtry, co ubogacają wodę w potrzebne składniki, ale szczerze powiedziawszy i tak wolę wodę mineralną z butelki :) A w Niemczech, gdzie teraz w głównej mierze przebywam plastikowe butelki można oddawać do automatu i problem plastiku rozwiązany :)

      Usuń
  6. Kochana
    Czekałam na nowy post i doczekałam się nobliwych wieści.
    Piękne podsumowanie i jak to w życiu, radostki i male smuteczki.
    Pozdrawiam najserdeczniej i tylko tych kolorowych, pełnych słońca i uśmiechu dni, chwil Ci życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Powiało szczęściem i optymizmem. Miałaś fart , że spotkałaś dobrego zakonnika, mój syn chodził na tzw. nauki , bo w sierpniu ślub, ale te nauki to była porażka.
    życzę Ci zadowolenia z nowej pracy, zdrowia by wszystkiemu podołać i miłości rozkwitającej co dnia:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i mam nadzieję, że te wszystkie dobroci będą mi towarzyszyć każdego dnia! :)

      Usuń
  8. Wspaniałe miejsce tutaj stworzyłaś. :) Świetnie czyta się to Twoje podsumowanie, jest ono takie inne, takie.. Twoje. :) Super, że znalazłaś chwilę i wenę, by napisać do nas. Na prawdę wiele się wydarzyło, gdy Ciebie tutaj nie było. Mam nadzieję, że jeszcze więcej wspaniałych chwil i przygód przed Tobą. :) Trzymam kciuki za nową pracę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie, kochana! Postaram się teraz zaglądać tutaj częściej i mam nadzieję, że wena ani chęci do działania mnie nie opuszczą :)
      Kciuki trzymaj mocno, na pewno się przydadzą! ♥

      Usuń
    2. Ja ostatnio miałam blogowy kryzys i nie było mnie ponad miesiąc... ;< Ale mam nadzieję, że i chęci wrócą wraz z jesienią i znów będę na bieżąco ze wszystkim. :)
      I jak wrażenia w nowej pracy ?

      Usuń
    3. Nie pytaj... Jeszcze gorzej niż w poprzedniej :/

      Usuń
  9. Sama nie mam zbyt wielkiego stażu w blogowaniu, jednak teraz już wiem, że nie zrezygnowałabym z tego całkowicie nigdy. Dlatego doskonale rozumiem Cię, że zaglądasz tu tak często. Pięknie napisany post! Cudowne wartości, widać jak dużo pracy wkładasz w samą siebie. Niezmiernie gratuluję Ci celi, które udało Ci się zrealizować. Ja również zapuściłam swoje włosy - robiłam to przez ostatnie dwa lata, kiedy to musiałam przynajmniej co dwa miesiące podcinać, po spaleniu ich przez fryzjerkę. A co do picia wody.. o jeju, kobieto! Jak to zrobiłaś, bo ja za cholerę nie wiem jak wprowadzić ten nawyk do swojego życia :D
    Trzymam kciuki za Twój powrót, będę odwiedzać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, blog to miejsce, które nie tak łatwo jest opuścić. Każdy bloger czasem potrzebuje przerwy. Chce złapać oddech, oczyścić myśli, czasem coś zmienić w sposobie pisania, czy prowadzenia bloga, ale na wszystkie zmiany potrzeba czasu.

      Na wodę najlepszy jest jeden sposób - zawsze miej ją przy sobie! Wychodzisz na miasto? Weź butelkę wody. Do pracy? Kup sobie plastikową butelkę z filtrem, do której możesz nalać nawet kranówki, albo wrzucić cytrynkę, limonkę, czy co tam lubisz... :) Na spacer/ rower? Polecam bidon z tą samą funkcją! Zostajesz w domu - nalej wody do szklanki i postaw sobie na biurku. Miej wodę zawsze pod ręką! :)

      Usuń
  10. Ach szkoda gadać jak ten czas leci!

    OdpowiedzUsuń
  11. Gratuluję zmiany pracy - no i opuszczenia agencji pracy.
    Rozumiem, czemu często tu zaglądasz, ja też pokochałam pisanie już dawno temu i rozumiem jak ciężko byłoby to zostawić ot tak. Masz pięknego bloga i zdaję sobie sprawę ile pracy włożyłaś, żeby właśnie tak wyglądał. I nie mówię tutaj tylko o szacie graficznej, bo sercem bloga jest jego treść.
    Regularność nie jest tak istotna jak to co chcesz przekazać.
    Trzymam kciuki za Twoje postanowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa ♥ Ostatnio regularność nie jest moją mocną stroną, ale mimo wszystko mam nadzieję, że przez wzgląd na jakość postów, moi czytelnicy tak łatwo o mnie nie zapomną!

      Usuń
  12. Ładnie tu i bardzo przyjemnie się czyta to co piszesz. Zostawiam obserwację, mam nadzieję, że będziesz pisać, bo chcę tu wracać ;>

    https://daruciaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Różowe pomadki tak bardzo mi się podobają, a tak źle w nich wyglądam :(
    Super, że szef was dostrzegł, bo praca bezpośrednio przez firmę jest lepsza - to wiadomo nie od dziś. A Primark jest lekiem na całe zło, choć zależy od dnia - raz mogę tam zostawić i 100€, a innym razem nic mi się nie spodoba i wychodzę z pustą torebką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obalam ten mit i już wiem, że nie zawsze praca bezpośrednio przez firmę jest lepsza. Niestety miałam okazję przekonać się o tym na własnej skórze :c

      Usuń
  14. Rozwijasz się i ciągle nad rozwojem pracujesz, bardzo fajnie. Dzięki temu nasze życie nabiera kolorów i zmienia się, na lepsze. Pozostaje życzyć Ci powodzenia i czekać na kolejne podsumowanie. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Też planuję zapuścić włosy, ale mam bardzo cienkie kosmyki które są mega trudne w pielęgnacji. Kiedy tylko są trochę dłuższe, to bardzo się wykruszają i nie wygląda to za fajnie ale cały czas z tym walczę więc być może w końcu mi się uda osiągnąć swój cel :D

    Sakurakotoo ❀ ❀ ❀

    OdpowiedzUsuń
  16. Chyba też muszę zrobić sobie takie podsumowanie minionego półrocza. Może nie tyle na blogu co tak dla samej siebie. Zastanowić się za co jestem wdzięczna, co już osiągnęłam i co chcę osiągnąć. Dobrze jest uświadamiać sobie takie rzeczy i dopiero potem ruszyć dalej z planami na przyszłość i pozytywna energią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Potwierdzam :) Warto w ogóle czasem się zatrzymać, spojrzeć wstecz i uświadomić sobie co się już przeszło i do czego się doszło, a później na nowo zaplanować kolejne kroki :)

      Usuń
  17. Powiem Ci, że ja też zaczynam tęsknić za blogiem i chyba do niego wrócę. Poza tym super się czytało Twoje podsumowanie. Jest takie lekkie i optymistyczne. Warto doceniać tych najbliższych. Za to jeśli chodzi o ekscytację, myslę, że to fajne i ciekawe uczucie. Poza tym życze Ci powodzenia w nowej pracy ;) Mam nadzieję, że będzie jeszcze lepsza niż poprzednia. Gratuluję też celi jakie osiągnęłaś. Hah, mi do picia odpowiedniej ilości wody dużo brakuje. Co do długich włosów, to w sumie moje są całkiem długie i powiem ci, że nieraz mnie wkurzają, ale jako, że mam dosyć okrągłą twarz, jestem zdania, że w krótkich nie byłoby mi dobrze, dlatego ich nie ścinam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj znam doskonale to uczucie! Ja teraz przez dwa miesiące pobytu w Niemczech byłam niemal pozbawiona internetu, a pomysłów na posty miałam co niemiara! Aż szkoda, że niektórych nie zapisałam...

      Co do włosów - Twoje są piękne! Jak mi się marzą takie gęste włosy!

      Usuń
  18. Cieszę się, że mogłam przeczytać post u Ciebie ponieważ zawsze, każde twoje słowo, było dla mnie wielką motywacją. Naprawdę, twoje posty dodawały energii, sił, mam nadzieję, że nadal będziesz nas inspirować! Jesteś cudowną blogerką i cieszę się, że cie poznałam, co prawda online, może kiedyś w realu? Kto wie, nigdy nie mówię nigdy :) Wspaniałe podsumowanie, cieszę się razem z tobą z osiągniętych przez ciebie celów i życzę ci wszystkiego co najlepsze i dalszych sukcesów. Ja też dawno nie byłam na żadnym weselu, a wybieram się w tę sobotę :) do szwagierki, może w najbliższym czasie powiem, że wybieram się na swoje wesele? Bardzo bym chciała, ale jeszcze trochę muszę poczekać :) Właśnie mam urlop i też chciałabym go wykorzystać na 100% chodź na razie wykorzystałam chyba na 10% :)
    Pozdrawiam ciepło ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku jak mi miło! ♥ Cóż, mogę jedynie podziękować. Przyznaję również, że ja też bardzo lubię Twojego bloga! Twoje posty czyta się bardzo przyjemnie i lekko, dlatego cieszę się, że nieraz możemy się nawzajem inspirować! :)
      Jak tam urlop kochana? Mama nadzieję, że wypoczęłaś!

      Usuń
  19. Ja też niedługo (za miesiąc) wybieram się na wesele przyjaciółki. Nie mam zbyt wielu przyjaciół i małą rodzinę (sami jedynacy, łącznie ze mną), więc to dopiero druga taka impreza, na jaką idę. Trochę się stresuję, bo znam jedynie parę młodą, a w trakcie przyjęcia będą na pewno bardzo zajęci i zagadywani przez wszystkich, nie chcę przeszkadzać. Mama to mi wręcz powiedziała, że lepiej bym została w domu, niż się ośmieszyła (bo nie piję i nie tańczę) ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wesela to zawsze dobra okazja, żeby kogoś poznać :) Znam wiele osób, które kiedyś na imprezę przyszli sami, a wyszli już w towarzystwie. Nie picie alkoholu i nie tańczenie w żadnym wypadku nie są powodem do wstydu! Mam nadzieję, że nie posłuchałaś mamy, ale zrobiłaś tak, jak podpowiadało Ci serducho :)

      Usuń
  20. Czasem trzeba tak porządnie przysiąść sobie poza wszystkim i wysiedzieć się w tym niczym. Aż w końcu się tęskni i to dobrze, bo każdemu przydaje się jakaś zdrowa izolacja. Ma się wtedy inne oko na wiele spraw, a ponadto wydaje się jakieś takie zdrowsze. Soczewka lepiej odbiera.

    Z tego wszystkiego nawet się nie przywitałam tak więc - dobry wieczór Moniko!

    Cieszę się, że istnieją ludzie, którzy mają do powiedzenia coś więcej na temat swojego życia i mniej lub bardziej potrafią przeanalizować dotychczasowe i obecne. Nie ma tu porzuconych postanowień, ale wdzięczność. Chyba najbardziej spodobał mi się początek Twoich zdań, gdzie piszesz o czymś, co jest ważne dla mnie i obecnie trudne do złapania. Taka iskra. Jeśli czuję się ją w Twoich słowach, tym bardziej jest realna. Mam nadzieję, że utrzymała się do teraz
    Iiii skoro jest początek sierpnia to jest to też.. początek Twojej pracy. Mam nadzieję, że teraz będzie już dobrze. Trzymam kciuki!

    Rozjaśniłaś mi wieczór, dzięki Księżycu.

    Całuję,
    Inka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to! Ja jestem zdania, że wszystko ma swój czas. A czasem jak coś się nie kręci, to trzeba na chwilę odpuścić. Generalnie w dzisiejszym świecie umiejętność odpuszczania to nie lada sztuka, nieprawdaż?

      Usuń
  21. Tak, ludzie podsumowują cały rok, a pewnie łatwiej rozbić ten rok na części. Tęsknota za blogiem uzasadniona, chociaż w dzisiejszym zwariowanym świecie ciężko robić wszystko co dla nas wazne

    OdpowiedzUsuń
  22. Najważniejsze, to zdawać sobie sprawę i realnie wszystko oceniać, doceniać i szukać w swobie motywacji. Brawo!

    OdpowiedzUsuń
  23. Sporo się zmieniło nie tylko mna blogu ale przede wszystkim u Ciebie..... dużo się działo i pięknie to podsumowałaś. Trzymam kciuki za dlaszy rozwój :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Pięknie napisałaś o mężu rodzinie i przyjaciołach i duchowym przewodniku. I o ekscytacjach. To niezwykły stan. Ostatnio byłam w stanie ekscytacji kiedy wybrałam się sama w góry. Bylam z siebie dumna że dotarłam do celu i nie zgubiłam się, bowiem poszłam nieznanym sobie szlakiem. Gdy dotarlam na miejsce dosłownie się popłakałam z radości.

    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń

A jakie jest Twoje zdanie na ten temat?
Podziel się ze mną swoją opinią, a nie linkami do Twojego bloga. Jeśli będę chciała, sama tam trafię.