grudnia 08, 2017

Aktualności - Grudzień 2017

   Skoro wiadomo już kim jestem, oraz po co i dlaczego założyłam tę witrynę, chyba najwyższa pora pochwalić się co u mnie słychać. To będzie kolejny post z serii "o niczym", czyli coś, co czytelników interesuje najmniej, ale kto powiedział, że blog nie może być jednocześnie pamiętnikiem? Może i ten póki co pewnie będzie, bo jak na razie wizję tej strony mam jedynie w głowie, a do realizacji zaplanowanych, tematycznych postów przejdę dopiero po powrocie do domu. Zresztą nawet wtedy nie wykluczam, że nie najdzie mnie na małe wspominki. 


   Pewnie umknął Wam fakt, że powyżej wspomniałam coś o powrocie do domu. Ku gwoli ścisłości w mojej rodzinnej wiosce pod Rzeszowem byłam ostatni raz pod koniec lipca i do dosłownie w przelocie. Podczas trzydniowego urlopu, niemalże dwa dni spędziłam w trasie. Przez resztę czasu załatwiałam sprawy, odwiedzałam lekarzy i robiłam zakupy, bo przecież każdy Polak mieszkający na obczyźnie, koniecznie musi odwiedzić Biedronkę. W domu spędziłam jedynie noc. Zdążyłam spakować tylko kilka rzeczy, by zaraz później móc ruszyć w drogę powrotną do Offenburga.
    Offenburg - to właśnie tutaj mieszkam i pracuję już prawie pół roku. Malutkie niemieckie miasteczko znajduje się w okolicy 30km od granicy z Francją i choć okolica jest piękna, teraz już ciężko o ładną pogodę. Lata są tu upalne, a jesienie wietrzne i deszczowe. Razem z ukochanym wynajmujemy pokój w robotniczym pensjonacie, od którego do pracy mamy około 7 km. Pracujemy na magazynie spożywczym. Same nocne zmiany, najgorsze niemieckie wynagrodzenie, ale jak na polskie standardy byliśmy zachwyceni wypłatą. Urok jednak minął. Dopiero po czasie człowiek zaczyna dostrzegać minusy i niedociągnięcia, a takowych w tej firmie od groma. Bieganie po magazynie i zbieranie pudełek, pudeł i ogromnych pak nie jest pracą przyszłościową. Ludzie biegają obolali z naręczem kartonów, bo szefostwo kusi premią, ale tak naprawdę to pojęcie to jedna wielka niewiadoma. Zarobki jak na niemieckie standardy są marne, dlatego pewnie Niemca na nocnej zmianie ciężko uświadczyć. Polacy natomiast pchają się jak świnki do koryta, po to marne 1500 euro, a i to nie zawsze.
     My przyjechaliśmy sobie tutaj dorobić. Z początku miały być to trzy miesiące, ale zdecydowaliśmy się zostać pół roku, bo co nam szkodzi? Studia ani żadne inne szkoły nas nie zobowiązują, a po powrocie do Polski i tak musielibyśmy pewnie iść do pracy. Niemniej jednak na święta już na pewno wracamy do domu. Nie ma żadnej siły, która by mnie zatrzymała na dłużej w tej pracy. Wątpimy też, czy kiedykolwiek tutaj wrócimy. Tragedii jako tako nie ma, ale to nie jest praca na stałe i mniej więcej to podsyca naszą chęć zaczerpnięcia językowej wiedzy, coby w przyszłym roku, prawdopodobnie po wakacjach (odpoczynek nam się należy) móc startować do lepszej pracy. Co z tego wyjdzie, zobaczymy. Ja jestem pozytywnej myśli.  

6 komentarzy:

  1. Oooo to widzę, ze same zmiany u Ciebie, oj dzieje się dzieje. Dobra decyzje podjęliście będziecie na Święta w domu i sobie odpoczniecie. No niestety praca w takich miejscach jest niestety ciężka, ale doświadczenie jakieś zalapaliscie i faktycznie następnym razem jak będziecie w Niemczech to możecie poszukać czegoś lepszego i mniej wykańczającego :)
    O tak biedronka to konieczność, ja jestem w Polsce to jestem tam stałym gościem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszędzie są plusy i minusy, jak nie pasuje to najlepiej zmienić a na pewno na najniższą krajową jaka jest w Polsce ; /

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam kilkoro znajomych, którzy tak jak Wy pracowali w Niemczech i na dzień dzisiejszy nie chcą tam wracać. Powiem Ci, że da się w Polsce utrzymać, co prawda bez kokosów ale zawsze to bliżej do rodziny. Powodzenia dla Was :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Żadna praca nie hańbi- aż kusi napisać. Sam kiedyś pracowałem na wsi u znajomych dziadów. Bodajże znosiłem jakieś kamienie pod budowle, jakieś materiały i podobnego pokroju ''ciężkie'' przedmioty. I pomimo tego, że moja praca była bardzo monotonna to jednak się cieszę, że doświadczyłem czegoś nowego (no i pieniążki pieniążki)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba zawsze tak jest (no dobra, prawie zawsze), że dopiero po pewnym czasie człowiek zaczyna zauważać wady, ale przynajmniej coś wam dała ta praca, nowe doświadczenie i następnym razem możecie isc do innej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiem Ci, że ja coraz bardziej zastanawiam się, czy nie wyhechać gdzieś na stałe. W Polsce jest oraz więcej organiczeń i przeciwności i myślę, że wyrwanie się stąd może dać mi szansę... Choćby fakt, że cały czas nie mogę znaleźć stałej pracy i martwię się o jutro. Może nie bardzo, bo mój maż ma stałą pracę, ale nadal z jednej pensji może być ciężko. Jak skończy się mój projekt i nadal nie będę miec pracy to znów będzie ciężko.

    Odnośnie pytania o szal - robiłam na szydełku, mogę podesłać Ci link do schematu jeśli chcesz taki zrobić. Włóczki kupowałąm na allegro, jak by co pisz, wszystko Ci podam co i jak :)

    A z tymi hybrydami u mnie na szczęście ok, co prawda mam je na rękach non stop, ale używam podkładu witaminowego, który co prawda trzyma się krócej, ale nie wykańcza tak paznokcia. W każdym razie od kiedy używam jestem zadowolona z efektów i paznokcie są w dobrej formie, więc chyba ta baza jest dobrze dobrana :) Do zwykłych lakierów już nie wrócę, oj niee :D

    OdpowiedzUsuń

A jakie jest Twoje zdanie na ten temat?
Podziel się ze mną swoją opinią, a nie linkami do Twojego bloga. Jeśli będę chciała, sama tam trafię.