kwietnia 21, 2020
Kosmetyczne denko #4
Ostatnie kosmetyczne denko pojawiło się tutaj ponad rok temu. Od tego czasu przez moją kosmetyczkę przewinęła się masa kosmetyków i produktów do pielęgnacji ciała. Nie wspominałam o nich tutaj i do niektórych już pewnie nigdy nie wrócę, ale serio, nie ma czego żałować. Kosmetyki, które zaprezentuję dzisiaj również zużyłam już dawno dawno temu, ale tak się złożyło, że akurat te zapisały się na karcie pamięci mojego aparatu. Raczej nie ma tu kosmetycznych hitów ani tym bardziej moich ulubieńców, choć niektóre z nich były blisko tego tytułu.
Pielęgnacja twarzy
Kiedy patrzę na to zdjęcie, zastanawiam się, co skłoniło mnie do zakupu i stosowania owych kosmetyków. Co gorsza, niektóre z nich bardzo lubiłam i - o zgrozo - polecałam, ale urok prysł bardzo szybko. Kiedy tylko zagłębiłam się w składy poniższych kosmetyków, wszystkie na raz wyrzuciłam do kosza.
Idąc od góry: krem do twarzy na noc z kawiorem Planet SPA - Avon. To było moje pierwsze opakowanie tego kremu. W szafce miałam już drugie, ale zrezygnowałam z jego stosowania. Kosmetyk sam w sobie nie był ani przyjemny ani nie dawał spektakularnych efektów. Był zimny i lepki - bardziej jak żel, niżeli krem. Kawior w składzie tego kremu zajmuje trzecie miejsce od końca, więc nie ma opcji, żeby jakkolwiek działał na skórę.
Redukujący krem do cery naczynkowej Tołpa był totalnym niewypałem. Gęsty, źle się rozprowadzał, rolował się i zapychał. Jak widać nie wykorzystałam go nawet w połowie. Jego cena to około 20 zł, ja kupiłam go w zestawie z żelem i maseczkami za promocyjną cenę 30 zł, więc nie żal go było wyrzucić.
Czas na serię Ziaja od lewej: krem ogórek-mięta z kwasem PHA, polecany na Wizaz.pl, jako dobry krem nawilżający. Przyznam, był moim ulubieńcem, ale nie na tyle, żebym kupiła kolejne opakowanie. Ładnie pachniał, przyjemnie nawilżał, współgrał z podkładem. Zawierał kwas PHA i filtr przeciwsłoneczny, jednak słaby. A poza tym, czy kwasów nie powinno stosować się na noc?
Kolejny produkt, hit Wizaż.pl - pasta głęboko oczyszczająca, liście manuka. Lubiłam bardzo, na szczęście wycofałam się z tego toksycznego związku po drugiej albo trzeciej tubce. Gdyby nie fakt, że kosmetyk jest naszpikowany plastikiem, byłaby to całkiem przyjemna pasta do oczyszczania twarzy. Mocna zdzierka to nic innego jak drobinki plastiku, którymi nie dość, że myjemy twarz, to później trafiają one jeszcze do środowiska wodnego, gdzie bardzo negatywnie wpływają na wodną florę i faunę.
Maseczka oczyszczjąco - ściągająca liście zielonej oliwki, stosowałam tylko raz, więc nie zauważyłam spektakularnych efektów, niemniej jednak maseczka była całkiem przyjemna. Gęsta w konsystencji, szybko zastygała na buzi tworząc skorupę. Raczej łatwa do zmycia.
Ogórkowy tonik to była moja miłość od pierwszego użycia. Cudownie pachniał, tonizował bucię i odświeżał. Byłby idealny, gdyby nie skład: polimery (PEG), które uwrażliwiają skórę, a zo za tym idzie staje się ona poddatna na szkodliwe działanie czynników zewnętrznych oraz potencjalne alergeny.
Ostatni kosmetyk to Ziaja med, kuracja antybakteryjna, krem redukujący trądzik. Problem z trądzikiem mam od kiedy pamiętam, więc kiedy ten krem już po pierwszym zastosowaniu zdziałał u mnie rewelacyje efekty, myślałam, że to będzie to! Że mój problem trądziku został rozwiazany i już nie będę musiała się borykać z brzydko wyglądajacymi pryszczami. Jednak po paru tygodniach problem wrócił i krem już nie pomógł mi tak, jak za pierwszym razem.
Makijaż
Tusz do rzęs Avon Super Shock byłby moim ulubionym, gdyby nie fakt, że szybko się kruszył i po efekcie shock nie pozostawał żaden ślad. Poza tym ma świetną szczoteczkę, którą przyjemnie się pracowało. Ładnie rozdzielała rzęsy i równomiernie nakładała maskarę i nie zostawiała grudek.
Wodoodporny tusz Eveline Extension Volume to natomiast totalna katastrofa. Konsytencja tego tuszu kleiła rzęczy, a sylikonowa szczoteczka wcale nie pomagała w nakładaniu tej lepkiej mazi. Miałam kilka podejść do tego kosmetyku, ale ostatecznie wylądował w koszu.
Podkład Eveline Ideal Cover full HD był moim pierwszym podkładem, dlatego z braku jakiegokolwiek doświadczniea nie miałam co do niego wygórowanych oczekiwań. Jeśli chodzi o krycie był średnio kryjący, dlatego przy mocniejszym trądziku nie obeszło się bez korektora. Matowił cerę, jednak po 3/4 godzinach trzeba było ponownie przypudrować nosek. Nie jest to podkład z górej półki, ale jego cena jest jak najbardziej adekwatna do jakości.
Lovely, Liquid Camouflage miał być korektorem kryjącym natomiast ja określiłabym jego poziom krycia na całkowicie przeciętny. Korektor radził sobie z przebarwieniami i sinymi oczami. Tu faktycznie przez pierwsze parę godzin wyglądał całkiem fajnie, ale po całym dniu noszenia makijażu lubił się ścierać, a to co z niego zostało, gromadziło się w zarszczkach, brzydko je podkreślając. Jeśli natomiast chodziło o krycie wyprysków - tu słabiutko. Podkreślał suche skórki.
Balsam do pielęgnacji ust Eos to natomiast mój ulubieniec. Jest bardzo wydajny, nawet przy częstym stosowaniu. Ładnie nawilża i pielęgnuje. Radzi sobie nawet jesienią i zimą, kiedy usta wymagają szczególnej ochrony. Z pewnością jeszcze kiedyś do niego wrócę.
Włosy
Szampon Nivea Haarmilch do włosów suchych kupiłam z myślą o przesuszających się końcówkach. Nie wiem, czy tylko ja tak mam, ale włosy u nasady szybko mi się przetłuszczają, natomiast końcówki bywają sianowate. Szampon nawet dawał radę, ale odniosłam wrażenie, że włosy po jego zastosowaniu przetłuszczały się jeszcze szybciej.
Schwarzkopf Gliss Kur, Supreme Length, Conditioner, czyli odżywka do długich włosów. Nie obciążała włosów, nie przyczyniała się do szybszego przetłuszczania, istotnie scalała strukturę włosa. Produkt nie pozostawiał jedwabićie miękkich włosów, ale zachowywał je w dobrej kondycji, by wyglądały zdrowo. Podczas jego stosowania (kilka opakowań) nie odnotowałam rozdwajających się końcówek.
Szampon i serum do włosów zniszczonych Jantar - tu muszę nadmienić, że podczas stosowania nie miałam zniszczonych włosów, ale wychodzę z założenia że lepiej zapobiegać, niż leczyć, dlatego od czasu do czasu używałam tego duetu. Przyznam że zarówno szampon, jak i serum stosowało się bardzo przyjemnie. Włosy po pielęgnacji były jakby gładsze, bardziej lśniące i przyjemnie lejące.
Szampon i serum do włosów zniszczonych Jantar - tu muszę nadmienić, że podczas stosowania nie miałam zniszczonych włosów, ale wychodzę z założenia że lepiej zapobiegać, niż leczyć, dlatego od czasu do czasu używałam tego duetu. Przyznam że zarówno szampon, jak i serum stosowało się bardzo przyjemnie. Włosy po pielęgnacji były jakby gładsze, bardziej lśniące i przyjemnie lejące.
Pielęgnacja ciała
Choć produkty na zdjęciu poniżej nie należą do najzdrowszych: mają typowy skład, który cechuje kosmetyki drogeryjne, zawierają SLS, SLES i inne niezbyt przychylne skórze składniki - ja byłam z nich całkiem zadowolona. Moja opinia podczas ich stosowania diametralnie się różniła od tego, co myślę o nich teraz, przez pryzmat tego, co już wiem.
Be Beauty Care, peelingujący żel pod prysznic - Jak to zwykle bywa, przy wyborze tego typu kosmetyków kierowałam się zapachem, a ten tu był wyjątkowo ładny: świeża mięta, cytrusy i słodkie kwiaty. Żel dodatkowo zawierał drobinki, które przyjemnie masowały i delikatnie peelingowały ciało. Taki masaż przy okazji prysznicu to bardzo fajna sprawa! Kosmetyk nie podrażniał, pozostawiał skórę świeżą, pachnącą i miłą w dotyku.
Dove kremowy żel pod prysznic - jeszcze do niedawna bardzo chwaliłam sobie kosmetyki Dove. Żele tej marki wyróżniają się kremową konsystencją oraz efektem delikatnej skóry, jaki pozostawiają. Po zastosowaniu ciałko było nawilżone, gładkie, delikatne i pięknie pachniało jescze przez długi czas.
Żel pod prysznic CD również wybrałam ze względu na zapach. Ten tu był przyjemnie świeży, choć troszkę zbyt intensywny, przez co delikatnie drażniący. Połączenie ogórka i mięty mogło nadawać się również jako zapach dla mężczyzn.
Żel pod prysznic CD również wybrałam ze względu na zapach. Ten tu był przyjemnie świeży, choć troszkę zbyt intensywny, przez co delikatnie drażniący. Połączenie ogórka i mięty mogło nadawać się również jako zapach dla mężczyzn.
Żel Palmolive wspominam najlepiej z tych wszystkich wyżej wymienionych. Uwielbiam zapach róży, więc tutaj nie było o czym gadać. Zapach jest lekko "przydymiony" jeśli wiecie o co mi chodzi. Długo utrzymywał się na skórze.
Pielęgnacja dłoni
Krem do rąk Nivea Intensive - bardzo przyjemny w urzyciu kremik. Dobrze nawilża, pielęgnuje i dba o dłonie. Po zastosowaniu szybko się wchłania, nie pozostawia na skórze żadnej wartwy okluzyjnej - czego chcieć więcej?
Barwa naturalna, krem do rąk ryżowy, ultranawilżający jest natomiast moim ulubieńcem ze względu na zapach. Przyjemna i delikatna woń utrzymuje się na skórze przez długi czas po nałożeniu kremu, choć on sam wchłania się niemal natychmiast i już po chwili na skórze nie ma śladu po jakimkolwiek kosmetyku. Skóra jest natomiast delikatna i nawilżona. Póki co najlepszy krem, jaki stosowałam.
Pielęgnacja jamy ustnej
Pasta do zębów Karex należy do moich ulubionych że wzgledu na brak fluoru w składzie. Zamiast tego zawiera hydroksylapatyt, który zapobiega próchnicy i ma działanie wybielające. Pasta ma bardzo mocny mentolowy smak, co mi osobiście nie przeszkadza. Na pewno będę jeszcze po nią sięgać!
Płyn do płukania jamy ustnej Happy Brusy Super Black zawierał natomiast węgiel, jako składnik aktywny. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że po umyciu zębów fajnie byłoby mieć je białe, nie czarne. Tutaj niestety węgiel lubiał się osądzać na płytce lub nawet wchodzić między zęby! Koniec końców używałam go przed czyszczeniem, żeby ewentualnie pozbyć się nadmiaru węgla.
Ostatni produkt to żel do zębów z aloesem. Bardzo przyjemny jeśli chodzi o higienę jamy ustnej. Delikatnie mentolowy, odświeżał jamę ustną i działał antybakteryjnie. Ponad połowa zawartości żelu to aloes. Produkt oczywiście bez fluoru.
Na dzisiaj to już wszystko. W krótkim czasie pojawi się kolejne denko, bo torba z pustymi opakowaniami już pusta!
Znasz te kosmetyki? Miełaś/łeś okazję stosować, któreś z nich? Koniecznie podziel się opinią!