czerwca 25, 2018

Pół roku za nami - co z postanowieniami?

Jest już końcówka czerwca, a to oznacza, że jesteśmy na półmetku roku 2018. Niektórzy będą narzekać, jak ten czas szybko leci, ale tak naprawdę teraz zaczyna się najlepszy okres. Czas wakacji i letniego szaleństwa. Może nie wszyscy mają długie urlopy i są całkowicie pozbawieni obowiązków. Większość, w tym ja, ma jedynie skromne plany wyjazdowe, a na głowie mnóstwo rzeczy do zrobienia. Dzisiaj podsumuję sobie, co już udało mi się osiągnąć, co odhaczyłam z listy "to do", a jakie wyzwania jeszcze przede mną.   



Piszę ten post…

w niedzielne popołudnie, a skończę go pewnie późnym wieczorem, ponieważ za niecałe pół godziny wychodzę do Kościoła na niedzielną mszę, a później przed telewizorem tworzy się strefa kibica. Taka tam odskocznia w obowiązkach, choć przyznam, że nawet nie wiem, kiedy zleciał mi dzisiejszy dzień. Nic konkretnego właściwie nie zrobiłam i właśnie na takim obijaniu się o ściany czasu umyka najwięcej. Ale dzisiaj przecież niedziela. Dzień, podczas którego pozwalam sobie zwolnić jeszcze bardziej. Przymykam oko na listę spraw do zrobienia, a zamiast tego skupiam się na sobie: wzięłam długi prysznic, zjadłam pyszny obiad, wyjątkowo umalowałam rzęsy, poczytałam książkę. Więc może jednak coś zrobiłam?

Czuję się…

Dobrze. Po prostu.
Przestałam szukać idealnej wersji siebie, bo tak naprawdę, żadna z nich nie miała nic wspólnego z moim wewnętrznym ja. Zrozumiałam, że we własnej skórze mi najlepiej. Nie muszę być szczupła i wysportowana, wolałabym być nawet zaokrąglona tam gdzie trzeba. Nie chce mi się biegać, by zrzucić zbędną tkankę tłuszczową. Zresztą to pojęcie jest całkowicie obce mojej wadze. Wolę wybrać się na całodniową wycieczkę rowerową, albo wieczorem wyjść na spacer z aparatem, chociaż tak naprawdę mało kiedy czas na to pozwala. No właśnie... Nie jestem też osobą, która ma czas na wszystko. Czasami pluję sobie w brodę, że nie zrobiłam jeszcze tego i siamtego, czasem mam na to wywalone, kolokwialnie mówiąc. Jem zdrowo, ale lubię wieczorkiem napić się piwa, zjeść popcorn na dobrym filmie albo ukochane krążki cebulowe, które sprawiają, że moje kubki smakowe szaleją! Z reguły jestem miłą i bezproblemową osobą, ale nie lubię kiedy ktoś to wykorzystuje i mówię wtedy o tym otwarcie. Nigdy nie daje pieniędzy, tym którzy o to żebrzą, wolę kupić im coś do jedzenia. Staram się oszczędzać, ale nie liczę się z każdym groszem. Jestem spokojną dziewczyną, ale nie pogardzę dobrą imprezą zakrapianą alkoholem. Ciągnie mnie ku adrenalinie. Mam ochotę oderwać się od ziemi i  przekonać się na własnej skórze, jak działa grawitacja.
Czuję się dobrze, bo przestałam szukać swojego miejsca na Ziemi. Już wiem, że to nie odpowiednie miejsce, a odpowiednia osoba odpowiada za moje szczęście. Tę osobę znalazłam ładnych kilka lat temu w drewnianej piaskownicy. Od tamtej pory było lepiej i gorzej. Były wzloty i upadki. Była wielkie zauroczenie i kilka małych rozczarowań, ale te wszystkie doświadczenia oczyściły naszą relację ze zbędnego egoizmu. Ostatni rok dodatkowo wyjątkowo nas doświadczył. Pierwszy długi wyjazd, wspólne mieszkanie i ogólnie dorosłe życie pozwoliło nam lepiej się poznać w różnych sytuacjach. Pozwoliło nam upewnić się, kim tak naprawdę dla siebie jesteśmy i ile znaczymy. To pół roku za granicą wywróciło nasze życie do góry nogami. Staliśmy się odważniejsi i bliżsi sobie emocjonalnie. A teraz minęło kolejne pół roku. Kolejny krok w naszej relacji, która wciąż się rozwija i staje się piękniejsza. Bardziej nasza im więcej siły, czasu i siebie wzajemnie sobie poświęcamy.
Czuję się dobrze, bo w końcu robię to, co chcę robić. Nie wiszą nade mną deadliny, nie muszę się przed nikim tłumaczyć, chyba że przed sobą samą. Choć to fajny stan, wiem, że nie będzie trwał wiecznie. Przyjdzie czas i na prawdziwą pracę, ale myślę, że wtedy będę gotowa podjąć to wyzwanie. Póki mam czas, staram się go dobrze wykorzystać, skupiając się na wyznaczonych celach. Chociaż do ich osiągnięcia, jeszcze długa droga, już sama praca nad nimi daje mi satysfakcję i poczucie spełnienia.

Jestem wdzięczna za…

marzenia. W mojej głowie z każdym dniem pojawiają się tysiące myśli, z których tylko kilka przekłada się na działanie, ale właśnie za te inspirujące bodźce jestem wdzięczna najbardziej. Marzenia są motorem naszych działań.

możliwości, bo mogę naprawdę wiele. Świat stoi przed nami otworem i czeka na nasze nowe pomysły. Co chwilę otwierają się przede mną nowe drzwi i tylko ode mnie zależy, którędy pójdę. 

to, co mam, bo posiadam naprawdę wiele. Mówię tu o rzeczach stricte materialnych, bo wydaje mi się, że pomimo ich oczywistości, często nie są one dostrzegane, a tym bardziej doceniane. Mam dach nad głową, a nawet dwa dachy, o które nie muszę się ubiegać i martwić. Mam własny kąt, w którym mogę pracować. Mam sprzęt, który umożliwia mi pracę i rozwój.

wiarę, że mi się uda. Póki co nie przyszło mi jeszcze stanąć przed murem nie do pokonania. Nie mogę narzekać, że miałam strasznie pod górę, więc zdaję sobie sprawę, że jeszcze dużo przede mną. Wiem, że nadejdzie czas, kiedy dobra passa się skończy i dopadnie mnie zwątpienie, ale jestem pełna nadziei, że tym razem mi się uda dokończyć to, co zaczęłam; że dobrnę do końca, nie zarzucając kolejnego pomysłu i nie spiszę go na straty. 

Pracuję nad…

opowiadaniem. Wstyd się trochę przyznać, ale dopiero w ostatnim czasie przysiadłam więcej nad tym tematem. Wcześniej skupiałam się bardziej na nauce języka, blogu, fotografii, a pisanie szło w odstawkę. Teraz chciałabym pogodzić ze sobą wszystko, ale jednak więcej uwagi poświęcić mojej książce.

Cieszę się i czekam na…

wakacje! Mimo że nie chodzę do szkoły i nie pracuję, to nie mogę cieszyć się też całkowicie wolnym czasem. Wycieczki i dłuższe wyjazdy to nie mój chleb powszedni, ale raz na jakiś czas można sobie pozwolić, tym bardziej, że zasłużyliśmy sobie na porządny odpoczynek. Już za miesiąc wybieramy się z ekipą po raz drugi do parku rozrywki w Zatorze. Energylandio, szykuj się na nasze odwiedziny! Natomiast końcówkę sierpnia spędzimy nad morzem! To będzie mój pierwszy wyjazd na drugi koniec Polski i to aż tygodniowy. Jestem taka podekscytowana i żyję praktycznie tylko tym!

Chciałabym…

w końcu nauczyć się języka niemieckiego. Pomimo, że siedzę nad tym tematem już ponad pół roku, to nadal czuję niedosyt wiedzy. Im więcej się uczę, tym więcej dostaję pytań i niewiadomych. Nauka języka jest niczym worek bez dna. Chciałabym go pojąć w stopniu komunikatywnym, ale za każdym razem, kiedy wydaje mi się, że już coś wiem i umiem, okazuje się, że to zaledwie ziarenko piasku pośród pustkowia pustyni. Nie poddaję się jednak i dzielnie brnę do przodu. 

Czytam…

niewiele. W ostatnim czasie z książkami mi jakoś nie po drodze, ale wciąż uparcie mnie do nich ciągnie. O ile banalne romanse już mi się przejadły, a to, że chętnie sięgam po fantastykę to żadna nowość, zaskakuje mnie fakt, że obkupiłam się ostatnio książkami o tematyce religijnej i obyczajowej. Co prawda jeszcze nie miałam okazji wszystkich przeczytać, bo póki co rozkoszuję się przezabawną historią pt. "Złapać Milionera". Ok, to jest romans, ale nie całkiem banalny i bawi do łez. Następnie w kolejności mam zamiar przeczytać kontynuację "Ja Diablica", czyli "Ja Anielica" i "Ja Potępiona", które już pożyczyłam z imponującej biblioteczki przyjaciółki. Na mojej półce czekają jeszcze tytuły takie, jak: "Gram w filmie o tobie", "Obietnica Gwiezdnego Pyłu", "Bóg jest młody", "Bóg w Wielkim Mieście", "Sprawa Chrystusa", "Czereśnie zawsze muszą być dwie" oraz "Dwór Cierni i Róż" - tych ostatnich nie mogę doczekać się najbardziej!


Cele, które udało mi się zrealizować:

Przechodzimy do wisienki na torcie. Mianowicie wraz z nowym rokiem pod nazwą "POSTANOWIENIA" rozpisałam sobie kilka istotnych punktów, które chciałabym zrealizować. Do tej pory nie byłam zwolenniczką noworocznych postanowień, bo przecież zazwyczaj kończą się one fiaskiem. Tym razem jednak cele same w sobie pomagają mi się ukierunkować na konkretne działania. Co już odhaczyłam?

Kupno aparatu  

To był pierwszy zrealizowany cel, ponieważ zdecydowałam się na niego zaraz początkiem stycznia. Stwierdziłam, że nie ma na co czekać. Trzeba działać. Zrobiłam także krok dalej i zaczęłam zagłębiać się w tajniki fotografii. Póki co nie kontynuuję lekcji z kolegą fotografem, ale myślę że z jego rad i doświadczenia bardzo wiele mi w głowie zostało.

Pisanie

Obiecałam sobie, że nie zaniedbam tej pasji i nawet jakoś mi to idzie. Pisanie bowiem przyjmuje u mnie kilka postaci. Jest to między innymi blog, opowiadanie ale i listy. Kto mnie zna, ten wie, że od kilku lat aktywnie wymieniam się korespondencją. Teraz co prawda liczba moich listownych przyjaciół znacznie zmalała, ale wciąż jestem otwarta na nowe znajomości.

Jazda samochodem

Po zrobieniu prawa jazdy jakoś zaprzestałam szlifowanie tej ciekawej umiejętności, jaką jest prowadzenie pojazdu. Nie było okazji, do tego brak własnego samochodu... Z czasem zrodził się we mnie lęk przed kierownicą. Bałam się wyjechać na ulicę, ale małymi kroczkami przezwyciężałam ten strach. Z pomocą przyszedł mi ukochany, dzięki któremu wsiadłam za kółko. Właściwie nie miałam innego wyjścia. Często zmuszał mnie, żebym prowadziła na krótkich odcinkach. Jak tylko była okazja, wpychał mnie za kierownicę, a ja panikowałam, że nie podołam temu wyzwaniu. Stopniowo się przełamywałam. Nadal nie czuję się pewnie za kierownicą, trąbią na mnie bo wolno ruszam i jeżdżę zdecydowanie za blisko krawężnika. Sama póki co nie odważyłabym się nigdzie pojechać, ale chłopak obok jest wielkim wsparciem.

37 komentarzy:

  1. ciekawy pomysł z tym podsumowaniem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzę Ci udanych wakacji:)) Ja również jeszcze nie byłam nad morzem...Ale może kiedyś?...

    OdpowiedzUsuń
  3. Pół roku to sporo, z doświadczenia wiem, że czasem przez długi czas nic się nie dzieje, a potem przychodzi bardziej intensywny moment i...postanowienia spełniają się jedno po drugim...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero do mnie dotarło, że to już pół roku minęło - wcześniej jakoś tak nie zwracałam na to uwagi. W sumie te pierwsze sześć miesięcy nie było takie złe :) Szczególnie z czytaniem ;D U mnie jest z tym o wiele gorzej ;/

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratuluję Ci odwagi do realizacji marzeń, a także tego, że udało Ci się osiągnąć całkiem sporo. :) Jeśli chodzi o jazdę samochodem, to spokojnie dasz sobie radę, będzie coraz lepiej. w końcu praktyka czyni mistrza, prawda? ;)
    Życzę Ci udanych wakacji oraz mnóstwo energii do działania! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudnie kochana. Akceptacja siebie to wielki sukces. Nie ma co gonić za swoją idealna wersja, bo taką nigdy nie będziemy. Możemy tylko być lepsi od nas samych z przeszłości i o to warto walczyć. Fajna jesteś, taka świadoma, walczysz o marzenia, nie udajesz kogoś, kim nie jesteś i nie kierujesz się fałszem, a to zaleta ogromna! Życzę Ci wspaniałych wakacji, życzę, by pisanie sprawiało Ci coraz większą frajdę. Życzę, byś opowiadanie skończyła z poczuciem spełnienia. Życzę, by związek rozwijał się cudownie. Wiele osiągniesz, nie tylko dlatego, że o to się starasz, ale też dlatego, że doceniasz to, co już posiadasz. :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też dopiero teraz zauważyłam że mamy półmetek 2018 roku.☺
    Ta pierwsza połowa minęła mi zbyt szybko ☺
    Bardzo dobrze że zaakceptowałaś samą siebie,i że masz obok siebie wspaniałą osobę która cię wspiera i pomaga.
    Życzę udanych wakacji 😘
    Pozdrawiam
    Lili

    OdpowiedzUsuń
  8. Haha, ja odliczam czas do jesieni ;) Urlopowałam sobie jak trochę chłodniej było, teraz zabunkrowałam się w domu ;P

    Po tym co opisujesz, wnioskuję, że jesteś bardzo dojrzała emocjonalnie, co niektórym zdarza się dopiero na emeryturze. To tzw. pełna świadomość siebie. wiesz czego chcesz, nie potrzebujesz naśladować innych.

    Do zgubienia kilogramów nie potrzeba biegać. Rower nada się znakomicie, a poza tym odchudzanie się jest w naszej głowie. W dzisiejszym świecie zaobserwowałam jakąś dziwną fobię na punkcie tłuszczu. Oczywiście, że kobieta powinna być lekko zaokrąglona. W końcu jest kobietą. Na suchym ciele nie ma nawet wcięcia w talii.
    To dieta czyni cuda. A ruch dodatkowo rzeźbi sylwetkę.

    Jestem w podobnej sytuacji, również nie chodzę do szkoły i nie pracuję. W minionym roku skupiłam całą swoją uwagę na książce, którą wreszcie skończyłam i wydaję pod koniec roku. Wiem jednak, że aby ta inwestycja stała się ie tylko pasją, ale również jakimś statusem zarobkowym (może, choć nie ode mnie to zależy), muszę pracować dalej. Nad warsztatem pisarskim na pewno, bo twierdzę, że to można szkolić i ulepszać całe życie. Piszę następną powieść, tym razem bardziej wymagającą i muszę się wiele jeszcze nauczyć z historii. ;)

    Swoją uwagę również dziele na blog i fotografię, oj to trudny orzech i dlaczego doba jest taka krótka? ;)

    Wakacje w zasadzie są rzeczą względną. Dla mnie każdy wypad za miasto nimi jest. Nigdy nie miało znaczenia to czy mam urlop czy nie, wolne to wolne. (Pracowałam wcześniej na pełny etat.)

    Kwestie językowe rozumiem z autopsji, też uczę się niemieckiego, lecz bardziej z konieczności niż chciejstwa.

    Z uwagi na potrzebę poszerzenia swojej wiedzy, bardzo dużo czytam, głównie powieści historyczne i o religii rzymskiej.

    Za listami strasznie tęsknię. Od kiedy wyemigrowałam, ucięła mi się wszelka korespondencja. Wysyłanie do mnie jest niestety drogie.

    Zrobiłam prawko na samochód, bo mnie wszyscy namawiali, choć i tak wiedziałam, że nie będę jeździć. Dla mnie to była strata pieniędzy, ale i głupia myśl "po tym dadzą mi spokój". Ano nie dali. Gnębią mnie, że powinnam jeździć, kiedy mi to niepotrzebne po prostu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo optymistycznie i realistycznie zarazem:-)
    życzę udanej wyprawy do parku rozrywki:-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czerwiec to dobry moment na podsumowanie. Chyba też muszę to zrobić. W styczniu spisałam sobie wszystkie moje marzenia i postanowienia. A skoro nadeszły upragnione wakacje, część z nich mogę wykonać! :)
    http://istotaludzkaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Udanych wakacji kochana :)
    Zapraszam na nowy post :)
    http://www.stylishmegg.pl/2018/06/ogrod-peen-lawendy-cz1.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Kochana rewelacyjne podsumowanie! Jejku jak ja się cieszę razem z Tobą, że zaakceptowałaś siebie, podwójne szczęście bo i mnie w tym roku się to udało i już nie dążę do kogoś kim nie jestem, zaufałam sobie i swojej intuicji, poddałam się swojemu wewnętrznemu "ja" i żyje mi się dużo lepiej. :D
    Również jestem wdzięczna za wszystkie te rzeczy.
    Gratuluję Ci realizowania Twoich postanowień i oby tak dalej. :*
    Obserwuję kochana! :*

    Pozdrawiam ♥
    https://zakreconaoptymistka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo fajna forma podsumowania! :D
    Ja z tych co teraz mają dwa miesiące wolnego, dlatego już zabrałam się, aby je efektownie wykorzystać, a nie przeleżeć brzuchem do góry i fakt, że coś robię naprawdę jest budująca, obym tylko znów nie wróciła do stanu kiedy pod koniec dnia zdaję sobie sprawę, że nic specjalnego tak naprawdę nie zrobiłam... ;)
    Powodzenia w osiąganiu innych celów i udanego wypoczynku nad morzem! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja przestałam sobie stawiać jakiekolwiek postanowienia, bo nigdy mi one nie wychodziły :D Ja też się już poddałam jeżeli chodzi o walkę z niechcianą tkanką tłuszczową, chociaż przez kilka lat praktycznie się głodziłam, teraz odpuściłam :D Wolę być szczęśliwa, nie ma po co się zadręczać jakąś błahostką :)
    Ostatnio też mam postój z książkami, kilka czeka na półce, a ja nie mam weny do czytania... Mam nadzieję, że niedługo mi się to zmieni :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Sporo twoich postanowien udało się zrealizować, gratulację!:* A co do reszty z pewnoscia dasz radę:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Najważniejsze, że czujesz się dobrze sama ze sobą. Nie ma co na siłę szukać nie wiadomo czego.

    OdpowiedzUsuń
  17. Powodzenia w spełnianiu reszty postanowień :) ja chyba muszę zajrzeć do kalendarza, bo nawet nie pamiętam, co postanawiałam xD więc chyba słabo mi idzie.. :) Pozdrawiam :) // ~ mój blog ~

    OdpowiedzUsuń
  18. Wow! Robi wrażenie to podsumowanie. Hmm, uczyłam się niemieckiego 10 lat i się go nie nauczyłam, jakieś podstawy tylko. Z językiem trzeba mieć styczność, trzeba mówić, a ja nie miałam i nie mówiłam, więc zapomniałam wiele rzeczy. Sama dawno nie napisałam żadnego opowiadania. Może też powinnam? Tylko nie mam kiedy, teraz obrona i praca, potem wyjazd w góry. Zawsze coś. Gratuluję. Znalazłaś swoje miejsce na Ziemi, ja jeszcze nie, albo o tym nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  19. Naprawdę miło się czyta, że ludziom dobrze idzie ich życie i są z niego zadowoleni ^^

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo podoba mi się post, takie podsumowanie! Ja sama nie robiłam sobie żadnej listy postanowień, więc teraz nie muszę narzekać, że czegoś nie spełniłam :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja to mam wrażenie, że stoję w miejscu. Staram się to zmieniać, ale chyba niezbyt mocno. Trochę mi dobrze z taką sytuacją. Mam rutynę, zero stresu, ale stale czuję, że powinnam ruszyć naprzód. Ale może nie czuję się jeszcze na to gotowa?

    OdpowiedzUsuń
  22. Fajnie, że robisz takie podsumowania :) Sama nie pamiętam kiedy ostatnio je zrobiłam choć muszę to nadrobić bo dzięki podsumowaniu wiem "mniej więcej" w jakim kierunku zmierzam i jakie cele chcę osiągnąć. Ale to też motywacja kiedy widzi się własne postępy.

    OdpowiedzUsuń
  23. Wspaniałe podsumowanie ;) Chyba też muszę zrobić sobie taki mały "rachuneczek sumienia", myślę, że to bardzo pomaga, aby iść dalej i się rozwijać :D
    Pozdrawiam Justyna z https://wszystkococzytam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  24. Super podsumowanie postanowień, dobrze,że spełniasz swoje marzenia i realizujesz cele :)
    Książka'Czereśnie zawsze muszą być dwie' Magdaleny Witkiewicz jest niesamowita, chyba jedna z moich ulubionych twórczości tej autorki. Przepełniona niesamowitą miłością, przyjaźnią i radością.

    Wsparcie ukochanego najważniejsze, dobrze, że masz przy osobie taką osobę, która Ci pomaga, od razu wszystko jest łatwiejsze.

    OdpowiedzUsuń
  25. I to jest konkretne podsumowanie. Dobrze się czyta słowa osoby, która kocha siebie i akceptuje się w 100%. Sama jestem w trakcie akceptacji i przestawienia się na taki tryb, aby zadowolić siebie, a nie innych.
    Zazdroszczę pisania, mnie czas na to nie pozwala, na szczęście poświęcam coraz więcej wolnego czasu na książki co mnie wyjątkowo satysfakcjonuje. Być może kiedyś uda mi się skończyć własne opowiadanie. Gratuluję zakupu aparatu, dla mnie to trzecia ręka! :D
    Miłego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja nawet nie pamiętam, co sobie postanowiłam na początku roku. :D Też kiedyś marzyłam o aparacie. Ale potem jakoś mi przeszło, bo i czasu brakło na tę pasję. Może kiedyś do niego powrócę? ;>
    Musisz pokonać strach przed jazdą samochodem! To świetna sprawa! ^^

    OdpowiedzUsuń
  27. Bardzo fajne podsumowanie, warto czasem sobie tak wszystko w jednym miejscu wypisać i zdać sprawę ile rzeczy udało nam się zrealizować, też muszę sobie takie podsumowanie zrobić. :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Bardzo fajne podsumowanie tego półrocza!

    OdpowiedzUsuń
  29. Piękne podsumowanie. Myślę, że każdy z nas powinien znaleźć chwilę na takie wyciszenie i refleksję i pomyśleć nad tym, za co dziękuje, co planuje i o czym marzy. Jesteś dla mnie inspiracją i może zrobię coś podobnego :)

    OdpowiedzUsuń
  30. faktycznie pół roku zleciało ehh czas tak pędzie..
    udanych wakacji życzę

    OdpowiedzUsuń
  31. Skupiłam się dość mocno na ostatnim podsumowania podpunkcie, może dlatego, że nie prawa jazdy nawet rok. Na początku miałam taki minimalny strach przy ruszaniu za każdym razem, ale już go nie ma. Świetnie, że masz takie wsparcie! :)

    Pozdrawiam
    Sara's City

    OdpowiedzUsuń
  32. Ciekawy pomysł na takie podsumowanie :) Ja teraz też zaczynam się uczyć języka niemieckiego, ale trochę opornie mi to idzie.
    Pozdrawiam!
    My blog

    OdpowiedzUsuń
  33. Ojej, ale piękny post! Urzekły mnie rzeczy, za które jesteś wdzięczna! Czuje się zainspirowana :) no i życzę dużo motywacji :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Z nauka niemieckiego życzę powodzenia z całego serca. Ja ucząc się w gimnazjum przez 3 lata, umiem powiedzieć 3 zdania. Pewne jest to, że bym się nie dogadała. Już pomijając ich dialekt, który jest naprawdę trudny do zrozumienia. Brak mi wiedzy, ale to nie wina tego, że mi się nie chciało. Trafiłam na słabą nauczycielkę.

    http://sar-shy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  35. Wspaniałe podsumowanie kochana, bardzo przemyślane. Widać w nim wiele pasji, gratuluję celów które osiągnęłaś i planów, które udało Ci się zrealizować :) Trzymam mocno kciuki za ciąg dalszy sukcesów! a porażki? to tylko nawóz. Sukcesy na tym lepiej rosną :) Muszę Ci powiedzieć, że cały twój tekst jest bardzo inspirujący i motywujący. Zachęca do zebrania się w sobie, do stworzenia listy to do i do działania! Za to kocham ciebie i twojego bloga, mocno motywujesz dajesz naprawdę wiele energii! Bardzo bym chciała przeczytać twoje opowiadanie, w jakim gatunku piszesz? Wiesz, ja też tworzę swoje historie :)
    Pozdrawiam cieplutko myszko :*

    OdpowiedzUsuń
  36. Bardzo fajny pomysł na takie podsumowanie! Inspirująco!

    im-dollka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  37. To co napisałaś w "czuję się" przypomniało mi o moim postanowieniu prostym i bardzo trudnym zarazem, że nie będę już się wszystkim przejmować. Czy mi się udaje? No tak odkąd zrobiło się ciepło to powolutku :P
    Powodzenia w pisaniu opowiadania, ja też już długi czas męczę swoje :)Nauka języka i jazda samochodem taak tez bym musiała i się tak powoli do tego przystawiam.

    OdpowiedzUsuń

A jakie jest Twoje zdanie na ten temat?
Podziel się ze mną swoją opinią, a nie linkami do Twojego bloga. Jeśli będę chciała, sama tam trafię.