lutego 22, 2018

Mówię tak zdrowemu stylu życia

Już od dawien dawna mój chłopak próbował przekonać mnie do zdrowego odżywiania. Stopniowo wprowadzał do mojego jadłospisu więcej różnorakich warzyw i owoców. Każdorazowe zakupy z nim nie obyły się bez dokładnego śledzenia składu żywności i może by mi to wówczas nie przeszkadzało gdyby nie to, że za każdym razem wyciągał mi z rąk ulubione słodycze, kręcąc przy tym przecząco głową. Moje bunty i protesty nie zdały się na nic. On zawsze miał przeciwko słodkościom pełną artylerię argumentów, a moim jedynym było: przecież od jednego batonika nie umrzesz. Tylko, że to nigdy nie kończyło się na jednym batoniku. 
     Przyszedł w końcu moment, kiedy dotarło do mnie, z czym tak naprawdę wiąże się nieświadomość tego, co jemy. Wedle zasady "jesteś tym, co jesz", zrozumiałam, że pożywienie to przede wszystkim nasze zdrowie! W końcu powiedziałam STOP. Trochę nawrócona przez chłopaka podjęłam świadomą decyzję o wyeliminowaniu wszystkiego co niezdrowe z naszego jadłospisu: od niepożądanych cukrów, poprzez chemię zawartą w żywności, aż do ograniczenia mięsa.


Na początku nie nie dawało mi spokoju jedno zasadnicze pytanie: ale co my będziemy jeść? Przecież we wszystkim jest chemia. Jakie to stereotypowe myślenie! Tak naprawdę wystarczy dobrze zapoznać się ze składem, wiedzieć jak go czytać oraz co jest dobrym i wartościowym składnikiem, a co lepiej wykluczyć z jadłospisu. 


       Zanim jednak zacznę moje wywody w tym temacie, zaznaczam, że nie jestem specjalistą. Piszę wnioski na podstawie własnej wiedzy i doświadczeń.


Jak się za to zabrać?

     Moje początki były dosyć amatorskie. Jak już wspominałam, miałam trudności, żeby całkowicie zrezygnować ze słodyczy. No bo jak to tak bez batoników, czekolady, cukierków, żelek, domowych wypieków? O ile słone przekąski potrafiłam skreślić od razu, tak z cukrem miałam bardzo duży kłopot. 
      Zaczęłam więc małymi kroczkami. Moim pierwszym sukcesem było zaprzestanie słodzenia kawy i herbaty. Miałam już do tego kilka podejść, ale tym razem na stałe udało mi wyeliminować cukier z napojów. Nie wspominając oczywiście o słodzonych sokach, gazowanych oranżadach i innych sklepowych majstersztyków. Z tymi nie miałam już dawno do czynienia.
    Kolejnym krokiem było uważne śledzenie składników w sklepowej żywności. Dopiero po bliższym zapoznaniu się z nazwami chemii i konserwantów w moich ulubionych przekąskach oraz ze skutkami, jakie niesie za sobą ich spożywanie, postanowiłam całkowicie przestać faszerować się przetworzoną żywnością. 
       Jeden krok ku zdrowiu pociągnął za sobą następny. Mianowicie zaczęliśmy się interesować składem kosmetyków codziennego użytku. Jak się okazało i w tej dziedzinie bardzo wiele pozostaje do życzenia. Większość z tych rzeczy tak naprawdę ma niesamowity wpływ na nasze zdrowie, samopoczucie, czy nawet kondycję skóry i włosów.


Jak czytać etykiety

    Warto zacząć od tego, że producent ma obowiązek zamieścić wszystkie elementy zawarte w produkcie. Drugą bardzo istotną informacją jest fakt, że składniki są wymienione w porządku malejącym, a wiec na pierwszym miejscu znajdzie się to, czego w produkcie mamy najwięcej. Bardzo często obok nich można odczytać procentową wartość elementu, ale nie zawsze. Dzieje się tak dlatego, że producent musi podać ilościową zawartość składnika, jeśli odnosi się on do nazwy, czy grafiki na produkcie.
       Generalnie obowiązuje jedna zasada: im krótszy i bardziej zrozumiały skład, tym produkt jest zdrowszy.


Czego unikać?

     Jeżeli już idziemy na zakupy z przeświadczeniem, że tym razem nie wrócimy do domu z siatkami pełnymi jedzeniowych zapychaczy, warto najpierw zapoznać się ze składnikami, które w żywności są niepożądane. 
     Przede wszystkim wystrzegajmy się wszelkiego rodzaju E. Symbolem tym oznaczane są barwniki i konserwanty oraz środki zagęszczające, które w małych ilościach (podobno) nie są szkodliwe, ale też nie oddziałują na nas pozytywnie, dlatego lepiej od razu skreślić je z listy zakupów.

     Syrop glukozowo-fruktozowy - jest obecny praktycznie we wszystkim, co początkowo weźmiemy do ręki. Pod tą nazwą kryje się tańszy zamiennik sacharozy, którego powinniśmy się wystrzegać jak ognia, ponieważ to za jego sprawą nasze pokolenie dopadła epidemia otyłości. Syrop glukozowo-fruktozowy (HFCS, izoglukoza) jest bardzo niezdrowy i przyczynia się do wielu chorób, m.in: chorób układu krążenia, cukrzycy oraz stłuszczenia wątroby.
        Aspartam - jest obecny w składzie wszystkich gum do żucia i większości produktów typu light. Jest to substancja słodząca, której przypisuje się niską kaloryczność, ale mało kto wie, że aspartam zawiera silnie trujące związki, które są odpowiedzialne za złe funkcjonowanie neuronów. Podobno został przebadany na wszystkie możliwe sposoby, podobno jest nieszkodliwy i nadal podsuwa nam się go pod nos jako atrakcyjny słodzik, ale tak naprawdę jest to bardzo niebezpieczna substancja, która przyczynia się wywołaniu nowotworów, stwardnienia rozsianego, parkinsona, czy alzheimera.
    Glutaminian sodu  - znany wzmacniacz smaku i zapachu który znajdziemy w kostkach rosołowych, zupkach i sosach w proszku, wędlinach, konserwach i czipsach. Powszechnie uważany jest za nieszkodliwy dla zdrowia, ale biorąc pod uwagę, że występuje w bardzo przetworzonej żywności (również pod nazwą ekstrakt drożdżowy) lepiej go unikać. Chyba, że ktoś wierzy, że kostki rosołowe, czy czipsy są zdrowe...
       Zagęstniki, stabilizatory, emulgatory – dzielą się na nieszkodliwe i szkodliwe:
  • Bezpieczne zagęstniki, emulgatory i stabilizatory: E 406, E 408, E 410-418, E 440-442, E 460-478 (bez E 466), E 481, E482.
  • Potencjalnie szkodliwe: E 400-405, E 407, E 420-422, E 425, E 430-436, E 445, E 450-452, E 466, E 491-496.
      Kwas cytrynowy (E330) - brzmi ładnie i niewinnie, być może dlatego, że w naturalnej postaci występuje w owocach cytrusowych i jest niezbędny w metabolizmie organizmów żywych. Nie od dziś wiadomo, że sok z cytrusów ma właściwości przedłużające trwałość produktu, jednak syntetyczny kwas cytrynowy, który znamy z etykiet to nic innego jak konserwant i nie ma nic wspólnego z naturą. Ponadto nie jest pożądany w naszym organizmie, ponieważ po cichu niszczący nasz żołądek i komórki mózgowe, zmieniając w nich reakcje chemiczne! Przez większość dietetyków i ludzi świadomych jest on uważany za substancję rakotwórczą z tego względu, że jego produkcja polega na fermentacji cukru za pomocą pleśni kropidlaka, która nie jest przyjazna ludzkiemu organizmowi. 


Składników silnie wpływających na nasze zdrowie jest jeszcze cała masa. Wymieniłam tutaj kilka najważniejszych, które powinno się omijać szerokim łukiem, pomimo zapewnień naukowców o "bezpiecznym dziennym spożyciu". Nie dajmy się na to nabrać! W jednym produkcie nie jest ono przekraczane, ale w kilku już tak. Bezpieczne dzienne dawki mogą się kumulować i odkładać w organizmie, więc łatwo można przekroczyć granicę bezpieczeństwa. A po miesiącu, dwóch trzech latach może to odbić się poważną alergią, dolegliwościami żołądkowymi, czy nawet rakiem.


Dlaczego warto?

     W tym kierunku pociągnęło mnie przeświadczenie, że chodzi tu o moje zdrowie. Nigdy nie narzekałam na żadne schorzenia, ani też nie mam chorób przewlekłych, co nie oznacza, że w przyszłości uda mi się ich uniknąć. Wiadomo, że im organizm jest starszy, tym gorzej radzi sobie z odbudowywaniem komórek, spada metabolizm, nadszarpana kondycja wątroby już się nie regeneruje tak sprawnie jak wcześniej. Jednak rezygnując z cukrów prostych (w moim przypadku niesłodzenie kawy i herbaty; niepicie słodzonych i gazowanych napojów; całkowite wykluczenie słodyczy) zwiększa prawdopodobieństwo, że na starość cukrzyca obejdzie się z nami łaskawie.
   Podobnie sprawa stoi z tłuszczami. Jak wiadomo są one niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu, ale wiele z nich - szczególnie tych przetworzonych (tzw. utwardzonych, tłuszczów trans) - bardziej szkodzi, niżeli pomaga. Chcąc więc zmniejszyć ryzyko przyszłego niekontrolowanego wzrostu cholesterolu, zatkanych tętnic, zachorowania na miażdżycę, czy nagły zawał serca całkowicie zrezygnowałam z margaryny, czy utwardzonych (uwodornionych) tłuszczy roślinnych, transoleju palmowego, które najczęściej najczęściej można spotkać w słonych przekąskach. 
      
        Unikając już tych kilku wyżej wymienionych składników poczułam się dużo lepiej. Mój żołądek funkcjonował sprawniej, bez zbędnych dolegliwości trawiennych. Już nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz borykałam się z niestrawnością. Na tyle odciążyłam mój układ trawienny, że teraz, kiedy się zapomnę i mocno przesadzę z jedzeniem, on wysyła mi wyraźne znaki. Jednak tak naprawdę cukry proste i trans oleje to dopiero czubek góry lodowej jeżeli chodzi o składniki żywności, której powinniśmy unikać.


Zdrowo nie znaczy bez smaku

    Kiedy zaczęłam wprowadzać żywieniowe rewolucje w domu, rodzina zaczęła się buntować, podobnie jak ja na początku. W ich jadłospisie zaczęło brakować słodyczy, przekąsek, słodkich napojów. Sklepowy wózek był za to pełen pełnowartościowych produktów, których nie brakuje w żadnym sklepie. Wystarczy się tylko dobrze rozejrzeć i porównać składniki. Niemniej jednak zmiany zaczęłam wprowadzać zbyt drastycznie i bez zbędnych tłumaczeń, co było błędem. Dopiero kiedy wyjaśniłam mamie, dlaczego zupa pomidorowa na rosole będzie lepsza, niż na kostce, dotarło do niej że wszelkiego rodzaju Magi, Kucharki, Vegety i  inne są zbędnym dodatkiem. Nie poszły co prawda od razu w kosz, ale przynajmniej mama uwzględnia, że ja tego nie zjem i stara się unikać przepisów od stóp do głów nafaszerowanych wzmacniaczami smaku. 
       Rodzina pomału zaczyna mi wierzyć, że owoce i warzywa też potrafią być smaczne. Że nie trzeba słodzić herbaty, by móc ją wypić i że po jakimś czasie nie będzie już ona taka gorzka. Że później wystarczy kosteczka czekolady, by czuć się zasłodzonym na tydzień. Że można gotować zdrowo i nie musi być codziennie mięso na obiad, że chleb wcale nie potrzebuje spulchniaczy i zatrzymywaczy wilgoci, że wypieki obejdą się bez proszku do pieczenia i cukru wanilinowego. 
          Początki są trudne, a walka z nawykami to chyba najcięższa praca, jaką może narzucić na siebie człowiek, ale warto! Eliminacja składników z naszego życia nie spowoduje pogorszenia smaku naszych ulubionych potraw, ale skreśli z listy potencjalne powody chorób, wzmocni naszą odporność, i poprawi samopoczucie.


Aktywność fizyczna

To kolejny krok do bycia fit. Niektórzy mówią, ze teraz moda na szczupłą sylwetkę, ale co w tym złego, że ludzie dążą do wymarzonej figury? Siłownie są okupywane, trenerzy personalni mają branie, ale moim skromnym zdaniem, nie trzeba od razu rzucać się na głęboką wodę. Czasami dobrym krokiem w tym kierunku będzie wyjście na spacer, albo wybór schodów zamiast windy. Takie proste wręcz czynności, a odrywają nas od ciągłego siedzenia. 
     Kiedy zrobi się cieplej sama planuję ruszyć w drogę z rowerem! Już teraz staram się dużo spacerować, czasami w domowym zaciszu rozkładam matę i wyginam się do ćwiczeń na mięśnie brzucha, czy stabilizację kręgosłupa. 
       Trzeba też pamiętać, że chudy nie zawsze znaczy zdrowy! Czasem idealna sylwetka to tylko napompowane mięśnie, a kondycja tak naprawdę ledwo zipie. Najważniejsza jest chęć ruchu, szczególnie jeśli praca i obowiązki zmuszają nas do ciągłego przebywania w jednej pozycji.



Zdrowa chemia

      Warto zaznaczyć, że zdrowy styl życia to nie tylko jedzenie i ćwiczenia fizyczne. To także chemia w tym co nas otacza. Wszelkiego rodzaju kosmetyki codziennego użytku: w tym mydła, szampony, żele pod prysznic, a także proszki i płyny do prania - mają wpływ na nasze zdrowie. Warto więc studiować etykiety i zapoznać się ze składnikami wszystkiego, czym się otaczamy oraz dowiadywać się jaką rolę odgrywa dany składnik.
      Dla przykładu mogę podać własne doświadczenia z tej dziedziny.
Po pierwsze moje zauroczenie lakierami hybrydowymi minęło zaraz po tym, jak na własnych paznokciach przekonałam się o niekorzystnym wpływie promieni UV. Skóra na moich palcach była brzydka i pomarszczona, niczym u starszej pani, a rdzeń paznokcia odklejał się od warstwy skórnej. Pewnie gdybym nie zaprzestała używania hybryd na tym etapie, skończyłoby się to o wiele gorzej. Trafiłam też w pewnym magazynie medycznym na wzmiankę o fali zachorowań na czerniaka podpaznokciowego. Oczywiście głównym sprawcą nowotworu było promieniowanie UV, za które wiele kobiet wydawało majątki, ciesząc się długą trwałością manicure. 

źródło
       Tak jak w żywności, szkodliwa chemia w kosmetykach podbija rynki zbytu i wcale nie jest przesadą unikanie: SLS, SLES, parabenów, parafiny, aluminium, talcu, silikonów i innych. Mianowicie pod tymi nazwami kryją się związki chemiczne, silne detergenty, alergeny podrażniające skórę, wywołujące uczulenia, trądziki, a nawet zmiany hormonalne i mutacje skórne. 
         Ale znowu to oczywiście zaledwie czubek góry lodowej. Jednak na dokładną analizę, co jest dobre, a czego warto unikać poświecę już kolejny post. Tymczasem jeśli ktoś już nie może się doczekać zachęcam do prześledzenia stronki www.naturnika.pl. Mi ona bardzo pomogła i dała świadomość, że w kosmetykach jest dużo więcej chemii niż nam się wydaje.


    Ten przełomowy moment w moim życiu, kiedy wyparłam się na podsuwaną mi na każdym kroku chemię, miał miejsce jakieś pół roku temu. Od tej pory miałam już kilka wzlotów i upadków w moich postanowieniach, ale mimo wszystko nadal kurczowo trzymam się idei, że robię to dla własnego dobra. Nikomu nie narzucam swojego poglądu, chociaż czasem zwracam uwagę mamie na to co kupuje lub dorzuca do zupy. I cieszy mnie przeogromnie, że teraz praktycznie w każdym sklepie można znaleźć półeczkę ze zdrową żywnością; że coraz więcej ludzi jest świadomych, tego co znajduje się w jedzeniu; że powstają nowe apteki, czy małe sklepiki tylko z ekologicznymi i naturalnymi kosmetykami.


     Co najważniejsze - wcale nie trzeba wydawać na to majątku. Wystarczy tylko świadomość, czego warto unikać i co wykluczyć z jadłospisu na stałe.   

23 komentarze:

  1. Z tego wszystkiego chyba cukier jest najgorszy. Byłam parę lat uzależniona. To jak alkoholik, tyle że na słodycze. Nerwica z odstawienia, chwiejność nastrojów, takie tam. Dlatego po wyleczeniu się, po prostu nie mogę nawet tknąć słodkiego, bo zaraz załącza mi się ochota na to, by pochłonąć do granic możliwości, aż brzuch nie pęknie. Dwie duże tabliczki milki były na porządku dziennym.

    Nie wyobrażam sobie kawy bez cukru. Zastąpiłam go cukrem brzozowym (tzw. ksylitol), poczytaj sobie o nim. W moim domu nie ma w ogóle zwykłego cukru, jest tylko ten. Bo stevia jest obrzydliwa :P

    Cały czas walczę z syropem glukozowo-fruktozowy, bo jak zauważyłaś JEST WSZĘDZIE! Nawet tam gdzie byś się go nie spodziewała.

    Wolny i szybki metabolizm to mit.

    Trening daje przede wszystkim kondycję, ale to sprawa bardzo złożona. nie da się zbudować masy mięśniowej bez jednoczesnego budowania kondycji, no chyba że... chemią? No właśnie ;)
    Być fit to w żadnym razie nie bycie chudym. To ładnie wyrzeźbiona, całkiem kobieca sylwetka.

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ksylitol znam i stosuję! Świetna sprawa jeżeli chodzi o zamiennik tradycyjnego cukru kryształu, tylko wiadomo... Trochę kosztuje ;) Ale za to można nauczyć się oszczędzać na słodkim - zawsze jakiś plus :)

      Usuń
    2. Zgadza się, kosztuje, ale dwie płaskie łyżeczki do kawy raz dziennie, to jedna saszetka cukru na dwa miesiące. Mnie starcza wtedy taka 400g. Nic innego nie słodzę, bo nigdy nie czułam takiej potrzeby, wypieki robię bardzo rzadko, ale można słodzić np. miodem albo syropem klonowym (niedosładzanym).

      Usuń
    3. Oj zgodzę się z Hexe, słodkie jest najgorsze. Gdy mieszkałam w Warszawie, miałam mniejszy budżet na jedzenie i więcej roboty, która zmuszała mnie do tego, żeby nie myśleć o słodkim, to łatwiej było mi go unikać. Jednak jest tak jak napisała moja poprzednicza - jak się raz zacznie, to nie ma końca. I o ile wtedy dawałam sobie folgi podczas okresu, tak zwykle starałam się opamiętać, wiedząc, że to nic dobrego. Niestety wróciłam do domu, mam więcej środków na koncie, więcej czasu i częściej jestem w sklepie. To się odbija na tym co jem od dłuższego czasu, a także na samopoczuciu i wadze. I bardzo, ale to bardzo ciężko jest się tego złego nawyku pozbyć, bo kusi do tych słodkości strasznie. Mój swego czasu się śmiał, że to tylko jedno ciastko, nic mi się od niego nie stanie. Ale prawda jest taka, że to jedno ciastko zawsze pociągało za sobą 10 nastepnych.

      Usuń
  2. Sam o zmianie nawyków żywieniowych wielokrotnie myślałem, ale przyznam bez bicia i ze wstydem: NIE MAM NA TYLE SILNEJ WOLI I SAMOZAPARCIA. Musiał bym z menu wyrzucić rzeczy które lubię, więc mając do wyboru żyć zdrowo a przyjemnie, jak do tej pory wybieram to drugie... Co niestety po mnie widać... Może kiedyś na poważnie się za siebie wezmę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja może nie czytam składów tak dokładnie, ale staram się też nie kupować gotowców. Zazwyczaj jem to co sami zrobimy w domu ewentualnie chodzę do restauracji z dobrymi opiniami, które mają sprawdzone i świeże produkty.

    Co do E to nie do końca się zgodzę. Nie każde E jest szkodliwe. Część z nich tak, ale nawet zwykła witamina C (nie mylić z kwaskiem cytrynowym :P) ma swój kod E. To są oznaczenia, które są nadane większości związków chemicznych dopuszczonych do użytku w branży spożywczej.
    Także nie każdy barwnik spożywczy jest niezdrowy. Ja robiąc własne wypieki również używam barwników spożywczych, ale dbam o to, żeby były to naturalne barwinki.

    Też się nie mogę doczekac sezonu na rower! Ale bym ruszyła do lasu! Do sportów zimowych jakoś nie mogę się przekonać, łyżwy to chyba jednak nie dla mnie. Dopóki mnie dziecko nie zacznie wyciągać, to chyba nie będę się wychylać z tym pomysłem sama haha! :D

    Odnośnie hybryd - wydaje mi się, że uległaś temu chwytowi marketingowemu, który ma zniechęcić ludzi do używania ich. Jest to napędzone przez firmy, które produkują zwykłe lakiery, przestały one mieć takie "branie" odkąd na powszechny użytek weszły hybrydy. Zestaw startowy z lampą to w tej chwili wydatek, na który może sobie pozwolić każdy nawet oszczędzając miesiąc czy dwa. Wg masy badań lampa UV nie powoduje żadnych niekorzystnych skutków ubocznych, ponieważ ich moc jest zwyczajnie za mała. Musiałabyś się naświetlać taką lampą non stop 24/7 przed kilkaset lat, żeby dostać czerniaka. Więc nie zawsze warto wierzyć we wszystko, co przeczytasz w sieci, masa postów jest sponsorowana i ma za zadanie zrobić komuś reklamę albo antyreklamę :( Niestety :/
    A odnośnie pomarszczonych palców tuż po robieniu manicure hybrydowego - jest to wina acetonu oraz cleanera, które są dość silne. Dlatego po każdym robieniu hybryd warto posmarować ręce kremem głęboko nawilżającym :)

    Ostatnio miałam okazję testować wegańskie naturalne kosmetyki firmy Arbonne, moja znajoma odkryła je jakiś czas temu i używa, ostatnio została konsultantką, więc zaprosiła kilka osób na prezentację. Muszę przyznać, że niektóre mi się spodobały, ale są dość drogie, więc na dzień dzisiejszy nie mogę sobie pozwolić na ich regularne kupowanie. Ale może kiedyś w przyszłości... skład na prawdę fajny :)
    Używałaś może?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o hybrydy obawiam się, że niestety to nie był jedynie chwyt marketingowy... Jak pisałam powyżej, dostałam dziwnego uczulenia i nie mogłam długo nosić manicure. Płytka odklejała mi się od skóry (tak zwanego łożyska) co było dosyć bolesne. Nie mogłam się podrapać, bo pod paznokciem robiła się dziura! Znalazłam grupę na FB "Uczulone na hybrydy" i okazało się, że mój przypadek nie był jedyny. Kobiety opisywały też dużo gorsze uczulenia. Ja na szczęście zareagowałam w porę i ściągnęłam manicure. Wtedy wszystko wróciło do normy. Później spróbowałam znowu, bo miałam nadzieję cieszyć się ładnymi paznokciami, ale niemalże od razu zrobiło mi się to samo. Stwierdziłam, więc że nie będę tego stosować. Paznokcie nie maluje nawet zwykłymi lakierami i już raczej się do tego nie przekonam.

      Muszę też zaznaczyć, że to uczulenie po Semilacu. Innych hybryd niemiałam okazji wypróbować.

      Usuń
  4. Niezdrowa chemia mniej mnie obrzydza niż chemiczne jedzenie. Czasem wolę jak te szampony mają silikony i moje włosy są dociążone właśnie. Zapisałam Twój post w zakładkach bo je4st naprawdę bardzo przydatny!

    Claudia, xx
    http://thewhiteprint.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. zdecydowanie warto żyć zdrowo i jak najmniej jeść przetworzonej żywności :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobry wpis, ja też ostatnio próbuję trochę zmienić nawyki żywieniowe, ale nie jakoś drastycznie tylko po prostu ograniczyć trochę słodycze i inne niezdrowe jedzenie, a wprowadzić więcej sałatek i owoców:)

    OdpowiedzUsuń
  7. To coś dla mnie, bo na co dzień raczej nie zwracam zbyt dużej uwagi na etykiety. Dzięki za ten post! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. bardzo inspirujący wpis!
    u mnie jest bardzo podobnie - chłopak inspiruje mnie do zdrowego trybu życia. wspólnie łatwiej jest iść na zakupy, pomyśleć co zjemy, czy nawet poćwiczyć.
    rady są bardzo cenne, postaram się wdrążyć je w życie. :)

    Pozdrawiam
    Zuzanna

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostatnio ludzie mają coraz większą świadomość dotyczącą zdrowego odżywiania się. Sam zwracam uwagę na to co jem (głównie etykiety). Jednak nie potrafię sobie wyobrazić przestać słodzić kawy i herbaty :).
    Tobie jednak gratuluję sukcesu:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja staram się zawsze wybierać najzdrowszą żywność. Szkoda, że zdrowe produkty są najdroższe :/

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedyś nie mogłam sobie wyobrazić życia bez cukru, były momenty, że potrafiłam zjeść naraz pół kilograma żelek albo cała tabliczkę czekolady. Jednak jak moja cera strasznie się pogorszyła, zaczęły się problemy z brzuchem to okazało się, że mam nietolerancje laktozy więc musiałam większość produktów wyłączyć z mojej diety. Od tego momentu zaczęłam czytać składy i byłam w szoku, że prawie we wszystkim jest mleko. Ale oo jakimś czasie nauczyłam się z tym żyć. Z aktywnością nie mam problemu bo lubię spędzać czas aktywnie, jeździć na rowerze i na rolkach, robić treningi z Ewą Chodakowska albo biegać.

    Kiedyś chciałam przerzucić się na ekologiczne szampony do włosów jednak moje włosy tego nie zaakceptowały i zamiast tego nie dość że wygladaly jak tluste to jeszcze były bez blasku, więc odpuściłam.

    Co do hybryd, to nie miałam nigdy problemow z paznokciami, wiadomo wszystko w jakimś stopniu jest szkodliwe,ale to od nas zależy jak będziemy z tego korzystać.

    OdpowiedzUsuń
  12. A co do polskich autorów polecam Ci : Magdalenę Witkiewicz, Gabrielę Gargaś i Agatę Przybyłek :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeśli chodzi o zdrowe żywienie to ja u siebie znalazłam złoty środek - staram się ograniczać to, co niezdrowe, ale znowu, bez jakiegoś przymusu. Kawy nie piję, a herbaty nie słodzę już od jakiegoś czasu (jak ktoś chce się do tego zabrać, polecam najpierw zamiast cukru słodzić miodem, a potem stopniowo zmniejszać jego ilość :)).

    OdpowiedzUsuń
  14. Odkąd jem dużo owoców i warzyw, nikt nie musi mi wyciągać słodyczy z rąk, bo najzupełniej w świecie nie mam na nie ochoty. Od czasu do czasu pozwalam sobie na coś słodkiego, ale nie podjadam i nie zapycham się słodyczami.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja już rok jestem na
    Bio diecie, oczywiście czasem skuszę się na coś zakazanego,ale umiem się szybko zrechabilitować ;)
    Obserwuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Rewelacyjny i bardzo motywujący post! Naprawdę przekonujesz do zdrowia i inspirujesz. Ja, przyznam się szczerze, staram się jeść zdrowo to znaczy staram się jeść jak najzdrowiej bo wciąż moje posiłki zawierają niezdrowe produkty. Bardzo lubię fast foody i nic tego nie zmieni, choćbym nie wiem jak wielką chęć miała przemiany :) Zawsze mam też słodkości w domu. Ale, każdego dnia albo rybka, albo warzywka, albo owocki, albo ryż i kasza. To że podjadamy razem z chłopakiem, bo on to już w ogóle na pizzie mógłby żyć, nie oznacza że nie mamy świadomości co robimy. Nie potrafimy od razu ze wszystkiego zrezygnować, dlatego powoli wprowadzamy coraz więcej zdrowia a zabieramy coraz więcej cukru, tłuszczu i sztucznych składników :)
    Pozdrawiam cieplutko myszko, obserwuję!
    Twój blog jest świetny, naprawdę, dołączam się do czytelników oficjalnie :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Super,ze krok po kroku udało Ci się wprowadzić zdrowe odżywianie w nawyk. Cukier to chyba najgorsze przekleństwo, ale jeszcze na co dzień ciężko mi powiedzieć mu do końca nie .

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja jedyne co nie mogę sobie odmówić to słodka kawa :D. Jest to moja mała przyjemność.

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo dziękuję za post, nie napiszę tutaj całego wywodu, bo wiem tyle na ile uczę się sama. Zdrowy tryb prowadzę od dawna i choć przestałam się tak katować jak kiedyś, bo dosłownie odmawiałam sobie wszystkiego, a to nie o to chodzi, to czuję się fantastycznie i nie mogłabym się odnaleźć w codziennych złych nawykach. Gratuluję ci przejścia na tą "lepszą" stronę haha ;)
    Pozdrawiam
    Sara's City

    OdpowiedzUsuń

A jakie jest Twoje zdanie na ten temat?
Podziel się ze mną swoją opinią, a nie linkami do Twojego bloga. Jeśli będę chciała, sama tam trafię.