października 05, 2019

Praca #2

Wyobraź sobie sytuację, w której Ty mój drogi czytelniku zostajesz sam w nowej pracy. Obce stanowisko, obcy ludzie, którzy w dodatku nie mówią w Twoim języku. Nie ma nikogo, kto dokładnie i rzetelnie wyjaśniłby Ci Twoje nowe zadanie, a Ty nie masz zielonego pojęcia, co powinieneś robić. Nie cierpię takich sytuacji, a mniej więcej właśnie tak wyglądała moja praca. Tak, dokładnie ta praca, na którą tak się cieszyłam. Ta sama praca, która miała otworzyć mi nowe możliwości. Która miała mi umożliwić rozwój i która miała przede wszystkim być dobra i spokojna. 


Pewnie zastanawiacie się jak to możliwe? Zaledwie dwa wpisy temu narzekałam na swojego poprzedniego pracodawcę i nie mogłam się doczekać końca umowy. W poprzednim poście byłam niesamowicie podekscytowana ponownym wyjazdem do Niemiec i podjęciem kolejnej pracy, ale już bez pośredników. Przecież nie od dziś wiadomo, że warunki pracy "pod Niemca" są znacznie lepsze, niżeli przez agencję - właśnie obaliłam ten mit. 

Na początku było... ciężko. Minęło niemal dwa tygodnie, zanim w ogóle ja i mąż zaczęliśmy pracować. Szef, który obiecał nam zatrudnienie miał trochę lekceważące podejście i raczej nigdzie mu się nie spieszyło, nam za to tak. Życie w Niemczech do najtańszych nie należy. Mieszkanie, jedzenie, paliwo... To wszystko kosztuje, a my nie przyjechaliśmy odpoczywać. Po dwóch tygodniach składania wniosków, donoszenia papierów oraz dwuminutowych spotkań z wyżej wymienionym szefem, w końcu dostaliśmy umowę.

Umowę, która była zaskakująca i rozczarowująca zarazem. Jakby nie było, obiecywano nam trochę inne warunki. Szef rzucił wstępnie, ile będziemy zarabiać na godzinę i nam to pasowało. Lekka i przyjemna praca, więc raczej logiczne, że kokosów się tu nie zarabia. Coś za coś. Popracujemy - zobaczymy.

Pierwsze dwa tygodnie pracy minęło mi fantastycznie. Z mężem szybko załapaliśmy zakres swoich obowiązków oraz system, z którym przyszło nam pracować. Lekka praca przy komputerku. Od czasu do czasu trzeba było się przejść, coś przepchać, więc można było rozprostować nogi - pod tym względem idealnie. Jednak po tym czasie pewna pani wróciła z urlopu, a że ja byłam na jej zastępstwo, automatycznie zostałam przeniesiona. I tu zaczął się mój koszmar.

Koszmar, dzięki któremu uzmysłowiłam w sobie ile we mnie spokoju i cierpliwości. Nie chcę być nieskromna, ale przypuszczam, że niewielu w mojej sytuacji potrafiłoby zagryźć zęby i po prostu dalej robić swoje. Znam osoby, które na chamstwo bez zastanowienia by odpyskowały, a następnie wyszły i już więcej na to miejsce nie wróciły. Znam też takie, które są bardzo wrażliwe i wszystko biorą do siebie, a wtedy nie sposób nie pęknąć.
Chamstwo, bezczelność, wieczna kpina i irytacja w głosie - te określenia mogę śmiało przypisać facetowi, z którym przyszło mi później pracować. Serio jeszcze nigdy nie spotkałam tak opryskliwego typa! Ja, jako nowa zapalona pracownica, chciałam się wykazać, jednak rację miał ten, kto powiedział, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu... 

Międzyczasie nadszedł czas wypłaty i tu kolejne mocne zderzenie ze ścianą. Halo, tu się coś nie zgadza! Coś tu nie gra! Po raz kolejny mocno przewertowałam umowę o pracę i dopiero wtedy ją rozgryzłam. Mianowicie według tego dokumentu płacone nam było nie za godzinę pracy, ale za miesiąc. Niezależnie od tego ile dany miesiąc ma dni, my dostawalibyśmy dokładnie takie samo wynagrodzenie. Dobrze? Źle? Raczej nie najlepiej, jeśli wziąć pod uwagę, to co obiecywał nam były już szef.

Były, ponieważ człowiek, który był naszym chlebodawcą, został zwolniony. Nie powiem, ta informacja trochę ścięła mnie z nóg, gdyż był to naprawdę w porządku facet, z którym - mimo iż trochę to trwało - można było wszystko załatwić. Oprócz niego nie mieliśmy w firmie nikogo.

Wracając do napiętej atmosfery w pracy - wytrzymałam tydzień. Po tym czasie złożyliśmy z mężem wypowiedzenie. On też nie miał lekko, więc znowu wspólnie podjęliśmy tę decyzję. W dniu, w którym przekazaliśmy dokumenty naszemu przełożonemu, w firmie rozpętał się zamęt! Podchodzili do mnie ludzie, których nawet nie znałam i pytali wprost, czy to przez NIEGO się zwalniam. Śmiało odpowiadałam, że tak. Inni zaczepiali mnie na korytarzu i pocieszali, że jestem młoda i znajdę inną pracę. Niby nic takiego, ale było mi miło. Do męża przyszedł kierownik i również pytał: Dlaczego? Co jest nie tak? A kiedy mąż opowiedział mu o tym, jak jesteśmy tutaj traktowani, kierownik tylko pokiwał głową i przyznał, że doskonale wie, z kim przyszło nam pracować. Zaproponował nam nawet przeniesienie, na które byliśmy skłonni przystać, ale koniec końców okazało się, że nigdzie indziej nie ma dla nas miejsca. My od początku byliśmy przeznaczeni do pracy z NIM.   

Nie wiem, czy to pech, czy może raczej przeznaczenie, ale nie dane mi było na długo zagościć w tej firmie. Atmosfera pracy była po prostu nie do wytrzymania, a pieniądze tym bardziej mi tego nie rekompensowały. Za chwilę kolejny wyjazd, ale tym razem się nie nastawiam i nie wiążę wielkich nadziei, choć nie będę ukrywać, że chciałabym już gdzieś osiąść na dłużej. 

27 komentarzy:

  1. Mieszkam w Szwajcarii już od kilku lat. Życie jest tutaj droższe, sklepy, paliwo, wynajem mieszkania, ale pracując, człowieka stać na to. Opłaty, podatki etc. są tak obliczone, by każdego pracującego człowieka, było stać na dobre życie bez zmartwień. I to wystarczy jeżeli przyjeżdżasz tu żyć. Natomiast jeżeli chcesz zaoszczędzić i wrócić do Polski, sprawa może się nieco pokomplikować. Trzeba się wtedy złapać dobrego zawodu.
    Tym się różni Szwajcaria od Polski, bo w naszym kraju nie wystarczy złapać się byle czego.
    Próbujcie dalej, nie zrażajcie się. Rzadko wychodzi za pierwszym razem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno do trzech razy sztuka, dlatego nie poddajemy się :)
      Życie w Niemczech można porównać do życia w Szwajcarii. Myślę nawet, że jak by ktoś chciał wyjechać tylko i wyłącznie na wakacje sobie zarobić i przez te dwa/trzy miesiące ostro oszczędzał, dałby radę przywieźć ładną sumę gotówki. Jednak życie tam na dłuższą metę nie jest łatwe. Śmiem nawet twierdzić, że w pojedynkę byłoby ciężko. Mieszkanie, jedzenie, paliwo, utrzymać samochód= życie od pierwszego do pierwszego właściwie bez żadnych oszczędności.

      Usuń
  2. Okropnie przykra sytuacja :/ Jednak atmosfera w pracy-niby nic, ale jest bardzo ważna, no i oczywiście zarobki..

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam wrażenie jakbym czytała o swoim wyjeździe do Holandii. Parę lat temu wyjechałam, zupełnie sama - to był szok dla wszystkich. Na miejscu okazało się, że to co miało być, a jest to dwie różne sprawy. Wytrzymałam trzy tygodnie, po czym z dnia na dzień wróciłam do Polski.

    Wyjazdy są trudne, zmiana otoczenia jeszcze trudniejsza. Chociaż teraz, po kilku latach znowu chciałabym wyjechać. Być może kiedyś się uda. A Tobie i mężowi życzę mnóstwo cierpliwości i znalezienia dobrej pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale wiem o czym piszesz. Ja raczej nie zdecydowałabym się na wyjazd w pojedynkę, dlatego tym bardziej podziwiam.
      Dziękuję! Tobie również życzę powodzenia! Na pewno się przyda, jeśli kiedyś ponownie zdecydujesz się wyjechać :)

      Usuń
  4. Cieszę się że udało Wam się to przetrwać 😘
    Mówiąc szczerze nie wiem jakbym sobie poradziła w sytuacji w której Ty się znalazłaś.
    Może i bym pękła, a może tym odpyskowala i wyszła...Obym nigdy się o tym nie przekonała
    Ale takie sytuacje czynią nas silniejszym-jak to mówią "co Cię nie zabije to Cię wzmocni "
    Rzeczywiście sporo osób chwali pracę w Niemczech, ale też narzekają że wszystko jest tam bardzo drogie...
    Pozdrawiam
    Lili

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, w przeliczeniu na złotówki w Niemczech wszystko jest droższe.

      Usuń
  5. To okrutne i brzmi trochę jak byście zostali z miejsca kozłami ofiarnymi.
    Ale dobrze, że jesteście tam we dwójkę, przynajmniej w sobie macie oparcie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przykro mi to czytać, bo właśnie nie od wczoraj mówi się, że zdecydowanie lepiej pracować bezpośrednio u pracodawcy niż przez agencję... Widocznie to wyjątek potwierdzający regułę, tylko szkoda, że akurat to musiało przytrafić się wam. Ale podejrzewam, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i trzymam kciuki za kolejny wyjazd :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak sobie powtarzamy! Co nas nie zabije, to nas wzmocni. Nie można się dawać wykorzystywać i należy mieć swoją godność, bo jak my się nie będziemy szanować, to nikt nas nie poszanuje :) Zresztą pracy za granicą jest mnóstwo. Niebawem kolejna próba :)

      Usuń
  7. Współczuje. Straszna sytuacja, ja bym chyba nie miała aż tyle cierpliwości. Dobrze, że nie daliście po sobie jechać i zrezygnowaliście. Mam nadzieję, że kolejny wyjazd bedzie bardziej owocny dla was. Będę trzymała za to kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Co za historia! Życzę Ci, żeby teraz było lepiej!
    Mój blog ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Strasznie przykre są takie sytuacje. Niestety wszędzie znajdzie się ktoś, kto chce wykorzystać innych. Oby następna praca trafiła Wam się lepsza.

    OdpowiedzUsuń
  10. Niestety czasem każdy z nas musi się zderzyć ze ścianą - czy to w pracy, na studiach czy w życiu prywatnym. Ale kochana wszystko jest do przejścia i co nas nie zabije, to nas wzmocni! Wierzę, że w końcu znajdziesz to swoje miejsce i poczujesz iż wreszcie masz tę wymarzoną pracę i mam nadzieję, że opiszesz nam to już w kolejnym poście! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tylko tak będzie, to oczywiście, że się pochwalę! Nie będę tu już więcej narzekać na pracę, a przynajmniej będę się starać tego nie robić, bo jeszcze Wam się znudzi ciągle ten sam temat, albo wszyscy uznają mnie za nieroba :D

      Usuń
  11. Piękny blog i poruszasz ważne sprawy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przykre, że dzieją się takie sytuacje. Atmosfera w pracy jest jednak bardzo ważna. Teraz może być już tylko lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ehh miałaś twarda lekcję życia, ogromnie współczuję a jednocześnie też podziwiam, że to wszytko zniosłaś. Nie znoszę chamstwa w pracy, niestety jest to często spotykane, jak widać i u nas i zagranicą. Sama za bardzo biorę wszystko do siebie i zbyt mocno przeżywam stres. Ciężko znaleźć spokojną pracę, nawet jak nie masz wymagań finansowych i nad tym ubolewam. Życzę Ci kochana, żebyś znalazła miejsce dla siebie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, kochana! Przykro mi to czytać... Do tej pory jeszcze nie miałam takiego doświadczenia z pracą, żeby móc wyciągnąć daleko idące wnioski, ale kiedy zetknęłam się z takim chamstwem, zdecydowałam, że nie mogę sobie na to pozwolić. Pracy w Niemczech jest dużo, ja mam tę wygodę, że jestem mobilna i nic mnie nigdzie nie trzyma, więc czemu miałabym dać się poniewierać? Szacunek i miła atmosfera w pracy to podstawa. Teraz to wiem.

      Usuń
  14. W tym wszystkim najlepsze jest chyba to, że nie byłaś w tym sama, że miałaś męża. Razem łatwiej podjąć trudne decyzje, zwłaszcza, że oboje mieliście niełatwą sytuację. Trzymam kciuki, żeby tym razem się udało!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak, mąż był dla mnie niesamowitym oparciem. Gdyby nie on, nie wiem czy tak łatwo by to po mnie spłynęło...

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć, by kolejna próba była ze wszech miar udana. Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  17. Przykro mi z powodu sytuacji jaka Cię spotkała. Mam nadzieję, że następnym razem będzie lepiej. Nie poddawaj się, musi się udać! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Przykre. Mam nadzieję, że uda wam się znaleźć dużo lepszą pracę z której oby dwoje będziecie zadowoleni. Trzymam kciuki i jestem pewna, że wam się uda! :) Najważniejsze, że nie byłaś sama w tej sytuacji. Mogliście się wzajemnie wspierać a to daje wiele spokoju i siły w tak trudnych sytuacjach. Nie warto się przejmować, było, minęło. Czas otworzyć się na nowe możliwości i podejść do nich optymistycznie :)
    Pozdrawiam ciepło ♡

    OdpowiedzUsuń
  19. Na szczęście w obecnych czasach nie jest trudno o pracę. Istnieje wiele agencji pracy, do których warto się zgłosić. Ja swego czasu dostałam pracę przez agencję pracy tymczasowej MG Solutions i bardzo dobrze wspominam tamten czas.

    OdpowiedzUsuń
  20. Przykro mi że się rozczarowałaś. Mam nadzieję, że z czasem wszystko się ułoży. Chamstwo rzeczywiście ciężko zaakceptować. Chamscy ludzie wykorzystują osoby kulturalne które nie mają zwyczaju zachowywać się tak jak oni. Niestety coś o tym wiem. Pozdrawiam serdecznie z Krakowa

    OdpowiedzUsuń

A jakie jest Twoje zdanie na ten temat?
Podziel się ze mną swoją opinią, a nie linkami do Twojego bloga. Jeśli będę chciała, sama tam trafię.