listopada 21, 2018

Kosmetyczne denko #2

W ostatnim czasie moje pudełko z pustymi opakowaniami po kosmetykach całkowicie się zapełniło, a to oznaka, że czas je opróżnić i tym samym podsumować ostatnie zużytki. Trochę się tego nazbierało, tym bardziej że ostatnie podsumowanie robiłam w okolicach sierpnia. Zapraszam serdecznie na małą recenzję kosmetyków! 


Pielęgnacja twarzy 

Zacznę standardowo od tego, co najbliższe memu sercu, a więc pielęgnacja twarzy. Od jakiegoś czasu zwracam szczególną uwagę na potrzeby mojej cery oraz to, jakie kosmetyki stosuję. Staram się wybierać te naturalne, ale niestety moja buzia jest w tym temacie strasznie wybredna i nie każdy kosmetyk, choć dobry, przypadnie jej do gustu. Tak to już jest z mieszańcami...

Poniżej na zdjęciu można zauważyć (od góry) tonik głęboko oczyszczający pory Avon, który dostałam od koleżanki. Skarżyłam się jej na niepohamowane wypryski, które pojawiały się niczym grzyby po deszczu. Cóż... Moje pierwsze wrażenie nie było zbyt pozytywne. Kosmetyk wyróżnia się odpychającym zapachem alkoholu i bardzo mocnym działaniem na skórę. Nie polecam stosować, jeśli ktoś ma cerę skłonną do podrażnień! Niestety tonik nie jest najprzyjemniejszy w użyciu, bo pomijając już zapach, po przetarciu twarzy nasączonym wacikiem skóra troszkę piecze i szczypie! Mimo wszystko gołym okiem można zaobserwować zebrany na waciku łój. Działał, więc postanowiłam dać mu szansę. Zawsze tonizowałam twarz po umyciu i przed makijażem. Trochę poszczypało, ale nie popełniłam już kolejny raz tego samego błędu i nie stosowałam tonika na otwarte wypryski. Czy oczyszczał aż tak głęboko, jak obiecuje producent? Nie. Nie zniknęły nagle wszystkie wągry, ale zauważyłam znaczną poprawę, jeśli chodzi o częstotliwość pojawiających się wyprysków. Tonik zminimalizował ich wyskakiwanie, a kiedy już jakiś odważny się pojawił, natychmiast go wysuszał. Wysuszanie to zarówno wada, jak i zaleta tego kosmetyku. Lepiej nie rozprowadzać go po całej twarzy, ale tylko tam, gdzie faktycznie tego potrzebujemy. 

Garnier SkinActive 3w1 to kosmetyk obowiązkowy w mojej toaletce. Zapoznałam się z nim bliżej wiele lat temu i od tamtej pory jesteśmy nierozłączni. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że jest to produkt wielozadaniowy. W jednej tubce znajduje się żel myjący, peeling oraz maseczka do twarzy. Twarz po zastosowaniu produktu jest znacznie świeższa. Żel świetnie myje, peeling z naturalnym pumeksem to dobra zdzierka, która odblokowuje pory i zmniejsza ich widoczność, a maseczka zapobiega błyszczeniu się. Ja co prawda nie używam go na co dzień, bo bardzo wysusza i ściąga skórę, ale raz, dwa razy w tygodniu jest to moja niezastąpiona kuracja oczyszczająca dla twarzy.

Bardzo lubię markę Vianek, ale akurat odżywczy krem do twarzy na dzień mi nie podszedł. Pierwsze wrażenie wywarł na mnie bardzo pozytywne! Naturalny skład, piękny zapach i przystępna cena. Po zastosowaniu też było w miarę ok. Krem zostawiał na buzi tłustawy film, po czym z upływem czasu wchłaniał się całkowicie, by później znowu nabłyszczyć całą twarz. Nie radził sobie z nim nawet mój puder matujący i to właściwie główna wada tego kremu. Koniec końców zaczęłam go stosować na noc. Ogromny plus dla opakowania z pompką!  Krem naprawdę dobrze odżywia i nawilża, ale niestety nie nadaje się dla mieszańców. Nie kupię go ponownie, ale poszukam czegoś innego od Vianka, może następnym razem trafię w coś, co spasuje mojej buźce. 


Żel do mycia buzi Tołpa, cera naczynkowa to hit i kosmetyk obowiązkowy w mojej kosmetyczce! Już od dawna szukałam czegoś, co wzmocniłoby moje naczynka i dzięki czemu nie miałabym ogromnych wypieków na twarzy. Ten żel spełnił moje najśmielsze oczekiwania! Początki co prawda mieliśmy różne. Po krótkim czasie stosowania nie widziałam oszałamiających efektów, ale postanowiłam dać mu szansę. Nie miałam nic do stracenia, ponieważ żel, tak czy inaczej, bardzo delikatnie mył buzię, dobrze odświeżał, nie podrażniał i przede wszystkim (wedle obietnic producenta) nie ściągał i nie przesuszał skóry. Już samo to mnie urzekło, więc postanowiłam opakowanie do końca wykorzystać. Jakim miłym zaskoczeniem było zauważenie efektu! Moje naczynka są aktualnie w dużo lepszej kondycji i buzia nie ma już ogromnych rumieńców! Polecam każdemu, kto ma problem z cerą naczynkową. Ten kosmetyk naprawdę zdziała cuda.

Mineralny peeling drobnoziarnisty Perfecta bardzo lubię i często do niego wracam. Niestety (albo i stety) nie miałam okazji wypróbować starej wersji, ale nowa jak najbardziej przypadła mi do gustu. Gęsta konsystencja, nie przelewa się przez palce, dobrze rozprowadza się na twarzy. Peeling ma mnóstwo czyszczących drobinek, dzięki czemu dobrze oczyszcza i nie daje żadnych szans martwemu naskórkowi. Cudowna zdzierka i do tego nie podrażnia, nie wysusza skóry, ale zostawia cerę gładką i odświeżoną! Niestety kosmetyk jest dostępny tylko w saszetkach albo ja nie mogę nigdzie znaleźć pełnej wersji tego peelingu.


Nawilżająca maska od Ziaja z zieloną glinką to nawilżenie od zaraz! Nie spodziewałam się efektu wow, ale kupiłam tę maseczkę ze względu na jej niską cenę. Tymczasem bardzo pozytywnie się zaskoczyłam! Maseczka ma konsystencję kremu, który nakładamy na twarz. W tym czasie ona robi swoje i odwala naprawę dobry kawał roboty. Moja przesuszona miejscami cera wróciła z podwójną siłą. Pełna blasku i zero suchych skórek! Taki efekt już po pierwszym użyciu. Muszę zaznaczyć, że mi jedna saszetka wystarcza na dwa/trzy razy.

Do maseczki głęboko nawilżającej Cien 'Aloes + kwiat pomarańczy' powracam regularnie. Mam cerę mieszaną, która z jednej strony się przetłuszcza, a z drugiej potrzebuje nawilżenia. Ta maseczka od Cien robi z nią cuda! Faktycznie nawilża i jest to nawilżenie bardzo intensywne! Ponadto wygładza i ujędrnia moją buzię. Maseczka jest przyjemna w użyciu, ma kremową tłustą konsystencję, która z łatwością się rozprowadza. Cechuje się też delikatnym, niedrażniącym zapachem, śmiesznie małą ceną i pojemnością saszetki, bo mi jedna wystarcza na trzy razy.

Kto kiedykolwiek robił zakupy w Biedronce, ten z pewnością zetknął się z kosmetykami BeBeauty. Marka niedawno powiększyła swoją kolekcję maseczek o wersję z czarnym węglem oczywiście w wydaniu peel-off. Bardzo lubię kosmetyki z zawartością węgla aktywnego, a jeszcze bardziej doceniam maseczki peel-off, bo nie są uciążliwe w zmywaniu. Jednak ta maseczka to koszmar, jeżeli chodzi o ściąganie! Baaardzo przykleja się do twarzy i nie chce od niej odejść, a jak już przyjdzie co do czego, to potwornie boleśnie ciągnie! Ale od początku... W zaleceniach od producenta napisane jest, że przed nałożeniem maseczki, buzię trzeba starannie oczyścić oraz zrobić sobie przysłowiową "parówkę", coby pory się otworzyły. Tak też zrobiłam. Po otwarciu saszetki można zauważyć, że kosmetyk ma bardzo gęstą konsystencję, co lekko utrudnia rozprowadzanie. Ciężko wydobyć mazidło ze środka, bo już zastyga! Jedna saszetka nie wystarcza na całą moją buzię, dlatego w pierwszej kolejności rozprowadzam kosmetyk tam, gdzie najbardziej mi zależy na oczyszczeniu. Maseczkę trzyma się na twarzy około 45 minut, co jest stosunkowo długim czasem. Mnie to osobiście nie przeszkadza, ale na pewno nie jest to maseczka dla leniwych! No i na końcu najgorsze... Ściąganie = ból. Czy warto? Niestety po dwóch saszetkach nie zauważyłam powalającego efektu...

Pielęgnacja włosów i skóry głowy



Green Pharmacy, Szampon do włosów normalnych i przetłuszczających się z nagietkiem lekarskim - Przyznam szczerze, że kolejny raz nabrałam się na obietnice producenta. "Szampon sprawia, że włosy stają się zdrowe, nawilżone, elastyczne i pełne blasku" u mnie = równa się TŁUSTE. Zaraz po umyciu włosy kleiły się w strąki, a kiedy wyschły, były obciążone i szybko się przetłuszczały. Zraziłam się raz na zawsze do szamponów Green Pharmacy.

O`Herbal, Szampon zwiększający objętość cienkich włosów z ekstraktem z arniki powoduje u mnie swędzenie. Bardzo lubię i cenię kosmetyki O'Herbal, ale ten szampon wyjątkowo nie przypadł mi do gustu. Skusiłam się na niego, ponieważ liczyłam na obiecywaną ze strony producenta "objętość aż od nasady", tymczasem w kwestii objętości naprawdę niewiele się zmieniło, a ucierpiała jedynie skóra mojej głowy. Zaraz po zastosowaniu bardzo mnie swędziało, Myślałam, że szampon będzie przyczyną łupieżu, ale na szczęście nic takiego się nie stało. Kilka razy zamieniłam szampon na inny i problem ze swędzeniem się nie pojawiał. Nie stosowałam też innych kosmetyków (odżywek/masek), zatem swędzenie jest skutkiem używania tego szamponu. Raczej do niego nie wrócę.

Barwa Naturalna, szampon żurawinowy zwiększający objętość z kompleksem witamin to natomiast bardzo przyzwoity szampon o ładnym zapachu, dobrze pieniącej się konsystencji oraz fajnych właściwościach odświeżająco-czyszczących. Szampon kupiłam zachęcona hasłem reklamowym o jego domniemanym działaniu zwiększającym objętość. Sam w sobie raczej tego nie robi. Dopiero przy zastosowaniu dodatkowych odżywek i sprayów faktycznie zauważyłam wysyp baby hair, zakładam więc, że wspiera on takie produkty w ich działaniu i wówczas faktycznie można dostrzec różnicę. Sam niestety nie wystarcza, by zwiększyć objętość włosów. 


Olejek z czarnuszki Bioelixire utrzymuje moje włosy w świetnej kondycji! Trafiłam na ten olejek całkowicie przez przypadek podczas zakupów w Biedronce. Właściwie nie mam zniszczonych włosów, regularnie podcinam końcówki, ale mimo wszystko są one rzadkie, osłabione i wypadają. Olejek przyciągnął mnie hasłem "Zdrowe, mocne i silne włosy". Od razu pomyślałam "To musi być to" i jest! Przyznam, że nie do końca działa tak, jak wychwala to producent. Nie mam na głowie burzy włosów, nie przestały one nagle wypadać, ale ale! Olejek to przede wszystkim sprawdzony specyfik, który utrzymuje moje włosy w dobrej kondycji. Zapobiega rozdwajaniu końcówek (nie podcinałam ich już jakiś czas, bo jest ok), włosy są nawilżone i nabierają blasku, ładnie się układają i bez problemu rozczesują. Poza tym olejek pomimo swojej tłustej konsystencji w ogóle nie obciąża włosów, nie przyczynia się do ich szybszego przetłuszczania, a co najważniejsze świetnie regeneruje moją wrażliwą skórę głowy. Polecam!

Suchy szampon Batiste `Cherry` już nie raz ratował sytuację na mojej głowie, ale nadal denerwuje mnie w nim kilka rzeczy. Przede wszystkim to, że łatwo można zrobić z siebie staruszkę. Nie raz i nie dwa zdarzyło mi się zsiwieć, a biały proszek z włosów nie tak łatwo strzepać, czy wczesać. Druga sprawa, że efekt też nie jest zadowalający. Po zastosowaniu szamponu widać, że są one wczorajsze, a jeszcze bardziej czuć na głowie, że pora na mycie. "Świeżość" na włosach utrzymuje się max 2/3 godziny. Ponadto ta wersja zapachowa jest dla mnie zbyt mocna i przez to drażniąca. Szału nie ma, ale i tak go lubię.

Pielęgnacja ciała



Organic Shop, relaksujący żel pod prysznic `lawenda i irys` to już kolejny żel tej firmy, jaki miałam okazję wypróbować i niestety kolejny, który mnie rozczarował. Mam wrażenie, że żele pod prysznic Organic Shop różnią się od siebie jedynie zapachami. Pod względem innych właściwości raczej się od siebie nie różnią. Typowo żelowa konsystencja raczej dobrze się pieni, myje, ale nic poza tym. Zero zapachu na skórze (chociaż przy tych produktach to raczej zaleta, bowiem większość z nich jak nie wszystkie mają dosyć ostry, drażniący zapach). Poza tym produkt nie ma żadnych właściwości pielęgnujących, nie wspominając już o relaksie podczas barania prysznica. Raczej nie kupię ponownie.

Żel pod prysznic Alverde w wersji z granatem i wyciągiem z imbiru ładnie pachnie, ale nie pozostawia zapachu na skórze i to właściwie jedyny minus tego produktu. Poza tym żel super się pieni, skutecznie oczyszcza, przyjemnie nawilża i ma zdrowy naturalny skład, co najbardziej sobie cenię w produktach tej marki. Czego chcieć więcej?

Produkty O`Herbal bardzo sobie cenię za naturalny i przyjazny skórze skład. Żele pod prysznic to bardzo udane i super skuteczne produkty, które dobrze myją, odświeżają i orzeźwiają. Przy tym nie podrażniają, są delikatne dla skóry i pielęgnują ją. Nie inaczej było z orzeźwiającym żelem z wyciągiem z werbeny. Uwielbiam tę markę i choć często zdradzam ją z innymi kosmetykami do pielęgnacji i mycia ciała, to i tak zawsze do niej wracam.

Dove, Purely Pampering, żel pod prysznic z kremem pistacjowym i magnolią to naprawdę świetny żel, a jego używanie to sama przyjemność! Kiedyś żele pod prysznic od Dove nie przypadły mi do gustu. Z jakiegoś powodu sięgnęłam ponownie akurat po ten i właściwie nie rozumiem, dlaczego wcześniej nie dostrzegłam jego zalet. Po pierwsze ma obłędny zapach. Po drugie kremowa i delikatna konsystencja, która otula ciało. Po trzecie moja skóra po każdym prysznicu jest cudownie miękka i delikatna, idealnie nawilżona. Zapach pistacji unosi się w całej łazience i można go wyczuć na skórze jeszcze przez bardzo długi czas! Żel dobrze się pieni, więc nie trzeba go dużo nanosić na gąbkę. Jest wydajny i starcza na długo, nawet jeśli używają go wszyscy domownicy. 


Płyn do płukania ust Oral-B Pro-Expert zakupiłam ze względu na brak fluoru i alkoholu w składzie. Mojej uwadze umknął jednak maleńki napis informujący o tym, że płyn może barwić zęby, jak dla mnie to jedyny minus tego produktu. Generalnie płyn daje świeży, przyjemny posmak słodkiej mięty, dobre oczyszczenie i długie odświeżenie jamy ustnej.

Do kremowego mydła w płynie o zapachu bawełny, Linda nie jestem szczególnie przekonana. Każdorazowo podczas jego stosowania mam wrażenie, że mydło nie do końca spełniło swoje zadanie. Niby myje, ale za pierwszym razem jakby niedokładnie, dlatego muszę myć ręce na dwa razy, żeby mieć na nich względne uczucie świeżości, gdzie dla porównania z innymi mydłami w płynie nie mam takiego problemu. Poza tym mydło ma typowy, niezbyt dobry skład i bardzo wysusza!

Kto mnie zna, ten wie, że past do zębów z fluorem wystrzegam się jak ognia. Zawsze zwracam uwagę na skład i wielkim plusem są dla mnie produkty, które jednak tego fluoru nie zawierają. Ziaja, Mintperfekt, pasta stomatologiczna bez fluoru to jedna z niewielu past, które jak na pastę przystało porządnie czyści ząbki, odświeża jamę ustną, a po zastosowaniu pozostawia w buzi przyjemny posmak słodkiej mięty.

Hipoalergiczne tradycyjne polskie szare mydło Barwa to produkt obowiązkowy w mojej łazience. Kupuję go na zmianę razem z wersją zapachową z ekstraktem z lnu. Dopóki nie odkryłam tego mydła, męczyłam się z wielką pękającą kostką Białego Jelenia. To jest zdecydowanie lepsze do mycia rąk i korzysta się z niego o wiele przyjemniej!


Krem do rąk Cien Madame Glamour kupiłam ponad rok temu i aż nie mogę uwierzyć, że do niedawna jeszcze mi towarzyszył! Jak na 75 ml kosmetyku, jest on bardzo wydajny, ale lubię go także za jego natychmiastowy efekt "gładkich dłoni"... Tak napisałam to w cudzysłowie, ponieważ  nie posiada on właściwie żadnych właściwości pielęgnacyjnych. Efekt? Natychmiastowy! Krem wchłania się zaraz po zastosowaniu i daje uczucie jedwabiście gładkich dłoni, ale niestety na krótko.

AA Alu free deodorant to tragedia nad tragediami. Wciąż próbuję i szukam jakiegoś dobrego antyperspirantu bez szkodliwych składników, ale obawiam się, że taki jeszcze nie powstał. Ten tutaj bowiem to totalna klapa. Takiego antyperspirantu to jeszcze nie miałam. W skrócie - równie dobrze można sobie pod pachami rozsmarować masło, bo szybciej się wchłonie i nie będzie śmierdzieć! Tan kosmetyk nie powinien nawet leżeć koło antyperspirantów, bo nie dość, że nie chroni przed potem, to jeszcze zmieszany razem z nim okropnie pachnie. W ogóle nie zasycha pod pachami, po rozsmarowaniu ciągle czuć wilgoć, co sprawia dyskomfort. Produkt ląduje w koszu. 

Cleaner do paznokci hybrydowych Semilac dobrze odtłuszcza i przygotowuje paznokcie pod lakier hybrydowy, ale nie różni się niczym szczególnym od jego tańszych zamienników. Jest wydajny. Niestety zapach mnie strasznie drażni, więc wolę sięgać po produkty z dodatkami zapachowego olejku.

Płatki kosmetyczne z ekstraktem z aloesu Hebe są nie najgorsze, ale i nie najlepsze. Raczej zwyczajne, całkowicie przeciętne. Zapewnienia producenta o spoistej warstwie raczej się nie sprawdzają. Płatki lubią się rozdwajać, strzępić się i pozostawiać po sobie włókna. Jest ich dużo w opakowaniu, więc są wydajne. Głowna wada? BRAK ALOESU!


Mieliście przyjemność używać, któregoś z tych kosmetyków? Polecacie coś innego, być może lepszego jako zamiennik? Jakie są wasze ulubione kosmetyki w dziedzinie pielęgnacji twarzy, włosów i ciała? 


44 komentarze:

  1. Z tych wszystkich produktów tylko Batiste znam, z Viankiem mi znowu nie po drodze, podobnie z Tołpą - miałam z nimi nie za dobre przeżycia :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzieś natknęłam się na ranking kosmetyków w umiarkowanej cenie i okazało sie, że firma Cien jest całkiem niezła:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bogate denko. ;) Używałam mydła Linda nie raz i jak dla mnie jest w porządku. Spełnia swoje podstawowe zadanie, czyli oczyszcza ręce. Jeśli dobrze pamiętam, to używałam też kiedyś szamponu O'Herbal, ale było to dawno temu. Jak płatki kosmetyczne to tylko te z Biedronki- koniecznie miętowe, bo różowe są zbyt twarde. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłam właśnie niesamowicie ciekawa jak sprawują się kosmetyki z Vianka i Tołpy. Za każdym razem jak jestem w drogerii to mnie korci, żeby coś wypróbować...
    Używałaś wcześniej jeszcze czegoś od tych producentów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo polecam żele pod prysznic Vianek - wypróbowałam już chyba wszystkie i są rewelacyjne! :) Co do Tołpy, używałam tonika matującego "Strefa T" i jest ok (recenzję możesz znaleźć w poprzednim denku). Kiedyś stosowałam też kremy do twarzy Tołpa (krem do cery naczynkowej oraz krem matujący) ale one mnie akurat nie zachwyciły.

      Usuń
  5. Nie przepadam za produktami Tołpy. Dove ma świetne żele, za to mydła z Biedronki strasznie wysuszają mi dłonie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że Vianek nie spełnił Twoich oczekiwań...
    Jestem ciekawa czy polubiłabyś się z peelingiem tej marki :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie używam tylu kosmetyków nawet przez rok :) Peeling Perfekta używam od czasu do czasu, jestem z niego bardzo zadowolona :) polecam również. Poza tym słyszałam wiele pozytywnych opinii o produktach marki wianek, może warto mi się nimi bardziej zainteresować. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Krem do twarzy Vianek miałam i bardzo go sobie chwalę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję za ciekawy wpis, takie sprawdzone opinie i wrażenia są bardzo cenne, od siebie powiem, ze chętnie poszukam tego Vianka do twarzy, lubię kremy, które pięknie pachną :) może akurat spasuje mojej cerze. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Do green pharmacy już też skutecznie się zraziłam. Omijam szerokim łukiem...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Właśnie ostatnio kupiłam te płatki w Hebe i potwierdzam ten brak aloesu (ale nie Ubolewam nad tym za bardzo) oraz to że się strzępią i rozdwajają.
    Mam też drugie ze strukturą 3D i te są o wiele lepsze ☺
    Pozdrawiam
    Lili

    OdpowiedzUsuń
  12. Z Vianka z tej serii odżywczej lubiłam krem na noc.Z pozostałych produktów miałam tylko żel Alverde, bardzo lubię produkty myjące tej marki są neizwykle delikatne.

    OdpowiedzUsuń
  13. Batiste i ich suchy szampon gości u mnie od dawna - uwielbiam :-)
    Zachęciłaś mnie za to abym mojej mamie głupia kosmetyk Tołpy do cery naczyńkowej

    OdpowiedzUsuń
  14. Moja babcia powiadała"woda i mydło, najlepsze pachnidło", dlatego ilość omówionych kosmetyków mnie zaskoczyła. Rozumiem, że nie kupiłaś ich wszystkich za jednym razem i niektóre jak twierdzisz są wydajne, ale mimo wszystko trochę pieniędzy na to poszło. Żadna z wymienionych marek nie jest mi znana, a ja sama od niedawna z zalecenia dermatologa, używam mydła i kremy "Mediderm". Nie sądzę żebyś Ty lub inne panie interesowały te kosmetyki. Niemniej jednak z przyjemnością przeczytałam Twoją opinię. Pozdrawiam serdecznie z nadzieją, że przy innym temacie będę mogła szerzej się wypowiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedyś używałam żelu do twarzy z garniera i jakoś mi się nie spodobał. Resztę kosmetyków nie miałam okazji przetestować.

    Pozdrawiam, nataa-natkaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. No troche tego jest :) Wiekszosc z tych kosmetykow sa mi znane :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo lubie szampony z Batiste, ratują włosy w awaryjnej sytuacji :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Miałam ten tonik z avonu, średnio się polubiliśmy. Miałam Garnier 3w1 i to nie raz, bardzo dobry, moja cera lubi całą markę. Mam żel z tołpy ale na razie czeka w kolejce do testowania, póki nie wykończę wcześniej otwartego żelu :) Maseczkę z cien również często używam, kocham zresztą całą markę i jestem stałą klientką lidla- głównie ze względu na kosmetyki :) Kochałam batiste, to były moje ulubione suche szampony ale ostatnio na lidlowskich półkach (muszę wrócić do tematu tego sklepu) pojawiły się suche szampony z cien. Kupiłam na próbę. Nie dość że dwa razy tańsze, to równie dobre, poza tym pięknie pachną warte wypróbowania, ja je pokochałam :) świetny wpis!
    Pozdrawiam ciepło ♡
    Ayuna

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo fajne denko ;) Też lubię suche szampony z Batiste ^^
    Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Maseczka od Ziaji z zieloną glinką to coś w sam raz dla mnie! Muszę wypróbować ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Moje środki do pielęgnacji ciała, włosów- pochodzą w większości z apteki.
    Sprawdzone od lat.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Jedynym kosmetykiem z tych powyżej, który kiedykolwiek miałam jest suchy szampon. Reszty jakoś nie miałam nigdy okazji przetestować. Myślę, że nadrobię to w najbliższym czasie :)

    lifebynadien.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  23. super denko! :) jednak chyba poza szamponem z Batiste niczego nie używałam :) Przypomniałaś mi tym postem że i ja muszę w końcu zabrać się za moje śmieci i zrobić denko :) Pozwól, że zaobserwuję i pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  24. Uwielbiam żele z Dove i szampony Batiste. Często do nich wracam :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Chyba też zacznę tworzyć taką serię bardzo lubie je przeglądać można dowiecieć się wiele, bo tak naprawdędopiero zużycie opakowania daje nam pogląd jak dany kosmetyk się sprawdza ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Duże i konkretne denko! Uwielbiam szampony Batiste, ale ta wersja zapachowa kompletnie mi nie podeszła - strasznie mnie dusiła i aplikacja była koszmarem. Oprócz niego znam jeszcze kosmetyk 3w1 z Garniera i sprawdził się u mnie naprawdę dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Szkoda, że ten krem z Vianka się nie sprawdził, bo wydawał się naprawdę warty uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  28. Topła się fajnie sprawdza - mam maseczkę w tubce ;) Lubię też Green Pharmacy.

    OdpowiedzUsuń
  29. Uwielbiam maseczkę z ziaji :)
    Zapraszam także do siebie na nowy post - KLIK

    OdpowiedzUsuń
  30. Sporo kosmetyków zużyłaś. :) O wielu z nich słyszałam, ale ich nie próbowałam. Jakiś czas temu kupiłam maseczki Cien i będę je testować. :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Tołp wash gel, capillary skin sounds interesting, would love to try..
    www.stylebasket.in
    Instagram :-Stylebasket24

    OdpowiedzUsuń
  32. Ale dużo kosmetyków! :) Z grona wszystkich rozpoznałam dwa - szampon O'Herbal, co do którego mam takie samo negatywne nastawienie oraz żel pod prysznic z Dove o zapachu pistacji i magnolii, który lubiłam ale jednak samo opakowanie tak bardzo było dla mnie uciążliwe, że już do niego nie wróciłam. A może miałam balsam do ciała, a nie żel pod prysznic... W każdym razie pamiętam, że ciężko było wydobyć resztki przez co był niewydajny. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Suche szampony od Batise mają to do siebie, że nie każdy wariant jest dobry. Jak się już znajdzie swój typ nie ma co zmieniać na coś innego.

    OdpowiedzUsuń
  34. Znam tylko szampony od Batiste, wersję Cherry miałam, ale Tropical to moja ulubiona, i olejki do włosów z Bioelixir, zawsze kupuję je w Biedronce ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Lubię produkty z Green Pharmacy :) U mnie szampony dobrze sie sprawdzały. Spore to denko :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Tak zachwalasz żel do mycia buzi Tołpa, że sama muszę go wypróbować. Mam średnio udaną cerę i też próbowałam już na nią wielu specyfików. Tymczasem piszesz, że ten jest w stanie zdziałać cuda. Mam nadzieję że tak samo będzie i u mnie.

    OdpowiedzUsuń
  37. Mam Garniera i bardzo lubię :) Jednak mam problem z regularnym używaniem go :( Jejku, jak dobrze, że nie skusiłam się na ten nieszczęsny tonik z Avonu, mam problem z wągrami w okolicach nosa i szukam czegoś fajnego, co pomoże chociaż troszkę je zniwelować ;)

    OdpowiedzUsuń
  38. Dla mnie żel z Dove to niestety bubel - śmierdzi, nie domywa ciała i oblepia wszystko wokół :/

    OdpowiedzUsuń
  39. Ciekawy wpis, ja to zawsze co mi się skończy to wyrzucam do śmieci, a moze wlasnie warto zostawic i potem podsumowac kosmetyki, komus taka opinia na pewno sie przyda :)

    OdpowiedzUsuń

A jakie jest Twoje zdanie na ten temat?
Podziel się ze mną swoją opinią, a nie linkami do Twojego bloga. Jeśli będę chciała, sama tam trafię.